Dzisiaj dzień parszywy, ale jednak coś mi kazało coś tu napisać. Już mówiłam, jak coś sobie ubzduram to już sobie ubzduram:D
Właściwie to nie tylko dzisiejszy dzień jest parszywy. Ostatnie 3-4 dni to istna masakra umysłowa. Chore schizy na porządku dziennym. Ja jeszcze je przeżywam ale współczuje istotą, które w ciągu tych kilku dni ze mną rozmawiały. Ich umysły też JUŻ są zmasakrowane.
Mam kilka myśli, które przez cały czas nie dają mi spokoju. Nie wiem, co zrobić. Mogłabym porozmawiać o nich z mamą, ale coś mi się z rodzicami nie układa. Kiedyś potrafiłam jeszcze zrozumieć to, gdy mnie uczyli, nie rób tego bo może ci się coś stać. Teraz coraz częściej okazuje się, że to po prostu kit. Nie wiem co chcą przez takie COŚ osiągnąć, Rozumiem, że się o mnie troszczą. Mam takie idiotyczne wrażenie, że chyba nie chcą, żebym za szybko dorosła. Tak jakby nie chcieli żebym się zmieniała. Ale to nieuniknione. Dlaczego nie potrafią tego zrozumieć. Jak im to wytłumaczyć.... A co do spraw. To tak czy inaczej jestem po prostu w dupie. Mój mózg jest tak debilnie skonstruowany, że nie odłoży ich, dopóki się nie rozwiążą. Czyli czekają mnie jeszcze 3 tygodnie tego debilnego odczucia, tego chamrania się ze wszystkimi. Po prostu super!
Jeszcze tylko 9 dni i wracam do tego jądra sifu. Jak sobie o tym pomyśle, aż mi się chce rzygać. Ileż jeszcze czasu muszę siedzieć w tych przeklętych murach. Ile jeszcze będę oglądać twarze tych ludzi, którzy nawet nie potrafią dać choć trochę z siebie. Mam po prostu tego dość. Mam dość tych spojrzeń. Tych słów skierowanych do mnie, od tak, dla zabawy. Jeszcze 9 dni i znów zacznie się życie od zbiórki do zbiórki. Chociaż teraz będzie mi odrobinę łatwiej. Nowe zajęcia, nowa drużyna, nowi ludzie, przynajmniej częściowo. Musi być dobrze. No przecież nie mogę od tak się załamać !
NIE DAM SIĘ!!!!!:D
MAM KU TEMU KILKA POWODÓW;D
Wczoraj był Michał. Miał racje, to dzień, który nie łatwo będzie zapomnieć:D Najpierw lody, mój chory humor i niekontaktowanie ze światem z Pewnego powodu. Potem rozkminowy spacer i pyszna kradziona kukurydza, po której chciało się rzygać. No i oczywiście główny gość - karty:P Przez to wszystko mam teraz fazę na Lady Pank.
* dzisiaj na środku buczku widziałam dwójkę facetów, którzy łapali stopa z karteczką: "byle do przodu" Szczęśliwej drogi!!!:D