część pierwsza.
pierwszy dzień wakacji, piękna pogoda, słoneczko i dźwięk sms'a. sięgnęłam niechętnie po telefon. nadawca ' Mateusz. <3 ' treść wiadomości ' dzień dobry słoneczko. :* pakuj rzeczy, za godzinę będę u Ciebie i wyjeżdżamy. :* ' cooo? - pomyślałam. jak to wyjeżdżamy? gdzie? na ile? po chwili odpisałam ' co Ty kombinujesz? '. przyznam, że byłam trochę podekscytowana, ciekawa jak i niepewna decyzji mojego chłopaka. Mateusz wytrzymuje już ze mną ponad 3 lata. mimo mojego ciężkiego charakteru, częstych humorków - on jest nadal. mimo wszystko i za wszystko on ciągle mnie kocha. był idealny. chociaż jak w każdym związku bywały często kłótnie. z jednej strony kłótnie są dobre w związkach. pokazują to, co trzeba zmienić lub to, czego w ogóle nie robić.
z zamyślenia wyrwał mnie kolejny dźwięk sms'a. szybko chwyciłam za telefon. ' oj kochanie, nic nie kombinuję. :* panikujesz i niepotrzebnie tracisz czas. masz tylko godzinę, a pewnie jeszcze leżysz w łóżku. ' jak on mnie zna.. odpisałam ' doigrasz się małpo! ' nie czekałam na odpowiedź, kiedy usłyszałam kolejny dźwięk. ' też Cię kocham skarbie. <3 ' z uśmiechem na japie pobiegłam szybko po torbę i zaczęłam się pakować. kiedy skończyłam poszłam wziąć prysznic. po skończeniu poszłam do pokoju poinformować mamę o mojej nieobecności na czas nieokreślony. przyjęła to ciesząc się, że dom będzie tylko dla niej i taty.
minęła godzina. mój punktualny chłopak zjawił się u mnie w domu. przywitał mnie namiętnym buziakiem, poszedł po moje rzeczy i zaniósł do samochodu. ja w tym czasie pożegnałam się z rodzicami i dołączyłam do niego. Mateusz z racji tego, że miał 20 lat miał już prawo jazdy jak i swój samochód.
- czemu się nie odzywasz? - zapytał po dłuższej chwili ciszy.
- zastanawiam się dokąd mnie porywasz..
- czyżbyś się bała? - spojrzał na mnie i uśmiechnął się jednym z moich ulubionych uśmiechów.
- Ciebie? weź przestań. - zaśmiałam się po czym zauważyłam, że mój nerwusek skręca na jakąś łąkę.
- doigrałaś się. - powiedział wysiadając z samochodu.
podszedł z drugiej strony i wrogo powiedział, że mam wysiąść. posłuchałam go i ze śmiechem wysiadłam z samochodu.
głupek zaczął mnie gilgotać i upadłam na trawę, a on na mnie mówiąc
- i co? nie boisz się?
zdołałam wypowiedzieć tylko ' przepraszam, boję się! przestań! '
wstał, podniósł mnie, objął i dał słodziutkiego buziaka.
- mmmmmm. nie za dużo tych słodkości? - powiedziałam z uśmiechem.
- będzie ich jeszcze więcej. - uśmiechnął się i pocałował w policzek.
wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy dalej.
CDN