Cały mur zbudowany z opanowania, rozsądku, stabilności psychicznej runął jak domek z kart. Najmniejszy szczegół potrafi zrujnować idealną harmonię. Pomiędzy radością i smutkiem powoli zaciera się granica. Stała monotonność pozbawia radości z życia. Jednak, kiedy przekraczam ten magiczny próg, w płucach pojawia się znajomy zapach- tak, znowu jestem w szkole. Mijam kilkoro ludzi, w ręku gorąca kawa z cukrem i mlekiem. Narzekam na korki w mieście. Szukam czegoś, zapomniałam znowu- tak, znowu! Są ze mną ludzie, dla których warto wstawać godzinę wcześniej niż potrzeba było. A na dworze jesień, przez okno widzę zabieganych ludzi i rdzawo złote liście. Melancholia? Nie dzisiaj, nie tam.