"... dla tej ulotnej chwili, słoneczne promienia wplotłam w kosmyki, strumienia szum zamknęłam w źrenicach..."
To nie jest strach, to raczej niepewność. Fakt, iż nie mam prawa niczego wymagać, nie mogę. Kiedy mimowolnie traci się to co dał los, cisza rozdziera każdy wieczór. Każde wspomnienie tego lata będzie odbijać uśmiech na mojej twarzy. Jeszcze 2 tygodnie... potem już nic nie będzie takie jak teraz. Całe dotychczasowe przyzwyczajenia, plany, spotkania- co się z tym stanie? Może to wszystko ma jakiś cel, jakąś pozytywną stronę? Ten czas przyniósł mi wiele wniosków, nowych postanowień. Bądźmy szczerzy, nie ważne z jakim skutkiem, nie bójmy się emocji! Mówmy o tym co nas cieszy czy boli. Zadawajmy nurtujące pytania- szukajmy odpowiedzi. Rozpalajmy ogień i za chwilę go gaśmy, płaczmy, krzyczmy, wyrażajmy siebie! Wbrew zasadom, wbrew ludziom, spełniajmy własne marzenia. Walczmy gdy jest choć by cień nadziei...
W tamtym ciemnym domu pojawiły się, nie wiedzieć skąd, świetliste cienie.
Potem nagły wstrząs, obezwładnił nas nieznośny blask - ogniste lśnienie.