Sesja, sesja... Ale poza tym nie jest tak źle. Dzisiaj poprawiłam te felerne koło, hurra, teraz mogę się już uczyć do nie mniej felernego egzaminu (wtorek). Koleś z matmy kartkówek nie sprawdził i raczej tego nie zrobi, także obyło się bez linczu ;]. Jeszcze we wtorek mikro (połowę już umiem ;p na 3, ale co tam), prawo i matma i będzie wolne. Ale dopiero 15-ego. Już widzę opijanie i imprę u Kaśki, o którą się upomnę :D. Już mnie nosi, chcę na imprezę!!!! Już 3 tygodnie siedzę w domu :/. A i ostatnio się nie wytańczyłam, ale za to poznałam pewnego Pana ;-).
Oczywiście zamiast się uczyć robię inne dziwne rzeczy, typu "mycie lodówki", i to na trzeźwo. I oglądam zdjęcia z wakacji, bo już mam dość zimy. Ale wiecie co? Wczoraj wieczorem (vel w nocy) słyszę, że coś na dworzu hałasuje, wyglądam zza żaluzji i co widzę?... LEGO!!! Jeździł taki mały traktorko-spychacz po chodniku, żywcem jak z klocków lego ;D zabawne, doprawdy, zabawne ;).
Moje ukochane podniebne zdjęcie dzisiaj :) UWIELBIAM je!
mojego autorstwa oczywiście.