witam cześć i czołem dzisiaj umarłam kręcąc kołem.
W sensie, że dzisiaj mój zacny chop dał mi prowadzić, normalnie nie umiem i boje się hehe... Ale się uparł i kazał mi i w ogóle. A nie jestem aż takim okrutnym stworem o nie ludzkiej naturze, abym się sprzeciwiała mojemu SacBojowi.
No więc tak żem sobie jezdził tu i tam z lekkim bagażem stresu w gaciach.
Ale słowa otuchy były mi wypowiedziane na sam koniec iż nie było tak źle, więc się podbudowałam i odstresowałam myślą o braku przentów i ogólnie ducha świąt w mej głowie w tym roku.
Biedny tata robi co może, byle tylko zdąrzyć, ja jestem bezradna jeśli chodzi o remont, więc mogę tylko uciekać z domu.
Egzamin z Espanola poszedł jak krew z nosa. Masakra jakaś jedna i okropna, niby termin zerowy ale jak za pierwszym razem poszło źle to potem może być już tylko lepiej na nowej drodze życia oczywiście.
Póki co biore Elma, El Cyrryla i ciastka i moje kostki przewidywajki i idziemy się bawić....
A jutro uważaj bo możesz spotkać na swojej drodze kostkę przewidywajkę Muhaha
Fin