No i Nowy Rok mamy. Jest nieźle. A najlepsze jest to, że nie spędziłam Sylwestra w domu, bo wpadła po mnie ekipa z Glinianki i na piechotę się tam właśnie wybraliśmy. Nogi mi odpadają, ale było fajnie, naprawdę! :)
Teraz umieram, sama nie wiem z czego. Tak mnie wszystko boli, jeszcze 3 razy glebę na śniegu wyrżnełam. Mam pewnie mega siniaka na tyłku, więc jest nieźle.
Co do moich postanowień, jak na razie dwa są jeszcze w nienaruszonym stanie. Mam nadzieję, że tak już pozostanie. Przez dłuższy czas. ;)
Kończę, idę się odstresować przy jakimś filmie. To bywajcie. Adiosss :*