*Oczami Victorii*
Nasz sposób podziałał. Piłkarz obudził się. Nie wiem czemu ale ta cała sytuacja trochę mnie bawiła.
-Czy wy oszalałyście?-Krzyczał wypluwając wodę.
-A może tak by pan powiedział ''dziękuję''? Ja ci tu życie uratowałam!-Zaśmiałam się. On był jednak bardzo poważny.
-To ona!-Wskazał na Van.-Ona uderzyła mnie patelnią! Ja tego tak nie zostawie!-Mówił z irytacją. Nagle złapał się za głowę.-Ał...ale mnie głowa boli!-Marudził. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
-A tak w ogóle to po co tu przyszedłeś? Kiedyś chodziłam na twoje mecze, ale to nie ma znaczenia.-Powiedziałam krzyżując ręce. Ciekawiło mnie co może ode mnie chcieć taki przystojniak.
-Jak to nie ma znaczenia?-Oburzył się.-Nie pamiętasz już jak wbiegałaś na murawę po skończonym meczu i przytulałaś się do mnie?-Przypomniał z uśmiechem.
-Chyba cię główka za bardzo boli...-Wypaliłam. Van stała koło mnie i uważnie przysłuchiwała się rozmowie. Dopiero kiedy spiorunowałam ją wzrokiem wyszła z pokoju pod pretekstem zrobienia herbaty. Zostałam sama z nim...
Przed dłuższą chwilę milczeliśmy co chwilę spoglądając na siebie.
-Naprawdę zamierzasz zaszkodzić mojej przyjaciółce?- Odważyłam się zapytać. Chyba wyrwałam go z zamysłu, bo uniósł brwi i zapytał, czy mogę powtórzyć.
-No bo powiedziałeś, że tego tak nie zostawisz...-Kontynuowałam.
-No wiesz...Mam wpływy i w ogóle. Więc napewno tego tak nie zostawie...-Powiedział z chytrym uśmieszkiem. Widząc moją smutną minę ciągnął dalej.-Ale mam dla ciebie propozycję, która może uchronić twoją przyjaciółkę przed...hmmm....najprawdopodobniej grzywną...
-Jaka to propozycja?-Zapytałam z nadzieją.
-Nie zgłoszę tego na policje, jeżeli zgodzisz się ze mną spotkać.-Powiedział. Wtedy do pokoju weszła Van. Podała mi kubek z gorącą herbatą, a sama usiadła na fotelu.
-Zgadzam się.-Wydukałam zszokowana tą propozycją.
-Świetnie.-Odparł upijając łyk miętowej herbaty.-Dziękuję za herbatkę i do zobaczenia...-Powiedział podnosząc się z łóżka. Jednak gdyb spróbował wstaćzłapał się za głowę i syknął. Natychmiast spoważniałam.
-Coś nie tak?-Zapytała nieśmiało Van.
-Łeb mnie boli nie do wytrzymania!- Skrzywił się, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
-To może ja pójdę po jakąś tabletkę?-Zapytała nerwowo an i nie czeając na odpowiedź popędziła do kuchni. Znowu zostaliśmy sami.
-Pokaż czy to coś poważnego.-Powiedziałam i leniwie usiadłam koło niego. On posłusznie przechylił głowę w moją stronę. Był blisko, o wiele za blisko mnie. Delikatnie dotknęłam jego włosów. Wtedy nasze oczy się spotkały. I on zrobił coś, czego niegdy bym się nie spodziewała. Pocałował mnie. Tak zwyczajnie, w usta. Odepchnęłam go lekko. On tylko krzywo się uśmiechnął.
-Tu masz mój numer. I pamiętaj o propozycji.-Szepnął do mnie seksownie, rzucając karteczkę na łóżko i wyszedł. W progu zauważyłam Van. Na szczęście nie widziała co tu się działo przed chwilą. Siedziałam na łóżku i gapiłam się w drzwi. Po chwili podniosłam karteczkę z jego numerem. Patrzyłam się w cyfry na niej napisane i powtarzałam je sobie w myślach. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak bardzo będe żałować tego, że się z nim spotkałam...
___________________________________________
Cześć. Jest rozdział. Jak się podoba? Moim zdaniem to jeden z najgorszych.
Zastanawiam się, czy w ogóle jest sens pisania, skoro rozdziały dodaje tylko 1, 2 razy w tygodniu. Pewnie już nie ma sensu.
Szkoła mnie wykańcza.