Debiut w kawiarni.
Nogi bolą oj bolą! Ale było fajnie i zarobiłam na ukulele! ;]
I przydał się dzień ucieczki od dziubania podręczników...
Myślę, że zabieranie się do nauki 2 tygodnie przed maturą było świetnym pomysłem.
Właściwie to przeszłam samą siebie! I sama siebie zaskoczyłam ;D!
Trudno, najwyżej będę biedna, głodna, głupia, bezrobotna i ze średnim wykształceniem... albo i bez!
Oto foto... wieńczące 3 lata, których wcale nie uznałabym za najwspanialsze, ale niech se będą.
Nadobna dziewica i jej lica, cośtam chyba czytam. Potem ostatnie ognisko, śpiewy tańce popijawy.
No ale w kawiarni było mega. Wreszcie znalazłam pracę na miarę mej energii ;D
I zostanę pro baristką ;D
W ogóle ta kawiarnia jest piekna i kocham jej wystrój, lokalizację, menu- szczególnie fondue choco <3
I kocham pienić mleko...ciekawe kiedy mi się uda je dobrze spienić.
Nie kocham za to matury i połowy miesiąca wyrwanej z życia, a potem kolejnej na przygotowania do egzaminu...
Ale za to kocham Londyn i shopping w Londynie.
Jednakże cała reszta wakacji spędzona na pracy jest wątpliwa, ale kasa będzie kasakasakasa <3
No iii refleksja na koniec to- ścinać się, czy nie ścinać...
Gdyż iż polubiłam długie me włosie, które dobrze się nosi, aaaaale...
Chętnie bym już coś zmieniła.
I znalazłam taką ładną krótką fryzurę, tylko pewnie będę potem płakać, a rosnąć będą... długo!
Ale chcę, bardzo chcę!
Wyrażam hamletycki brak woli do działania, zbrodnia rodzi zbrodnie, jeszcze sama komuś włosy zetnę.
Chcę już czerwiec!
Proszę.