Jestem porąbana, synonimem mojego imienia powinno być "problemy", "kłopoty", "wariatka", "czubek" czy jeszcze inne definicje nieszczęść. Wstydu narobiłam i sobie i jemu. o.O ..no ale trudno. Coraz bardziej przekonuje się, że mam ogromny potencjał na socjopatke. A ostatnio zasłyszane zdanie zostanie dewizą mojego życia - "tylko wariaci są coś warci".
Chwile temu dezaktywowałam fb, rozpoczynam procesz oczyszczania duchowego i fizycznego. Ogranicze cukry i rzeczy, które mnie niszczą, zabierają mi czas, ten bezcenny czas.. dzisiaj zamiast zrobić coś pożytecznego, przespałam cały dzień, nie szukałam studiów chociaż już 5.09, nie uczyłam się jezyków, nie robiłam nic. Jestem do nieczego. Na rozmowie wypadłam słabo.. bardzo słabo a moi ludzie dostają prace od ręki, bez znajomości, bez większych starań. Jestem tak bardzo do dupy. Siedze i wyje przy kompie, użalam się nad sobą. Jak czytam te moje żalosne notki po kilku dniach jest mi siebie tak bardzo żal. Chce uciec stąd i zacząc od nowa coś pięknego. ..
jestem żalosna.