Sama siebie zawiodłam. Obietnicą i przekonaniem, że jestem na tyle silna, że sobie poradzę. Załamałam się przez przegraną walkę sama ze sobą, nie przez to co czułam. Mam za sobą najgorszy rok w życiu, czas w którym nie potrafiłam sobie udowodnić tego, czego od siebie wymagałam.
Teraz sobie odpuściłam. Jeśli nie jutro to niedługo będzie wszystko w porządku. Nie mogę żałować osoby, żałuje czasu. Głęboko skryta wrażliwość płacze na mysl o tym, że stódniówka i bal inżyniera nie będą jednym, spójnym rozdziałem. Na własne życzenie ale w złych chwilach o tym zapominałam.
Ale teraz to nie ważne. Najważniejsze jest to, że mogę odciążyć osoby mi bliskie o zmartwienia. Nie byłabym sobą gdybym koniec końców nie wziela się w garść. Także zaczynam od nowa, podobno niżej już upaść nie mogłam
🤞🏻