Czy można czuć się niespełnioną osiągając tak wiele?
Zadaję sobie to pytanie co najmniej raz w tygodniu, bo przez większość przecież jestem zajęta.
Osiągnęłam to, czego pragnęłam przez ostatni rok.
Zmieniłam pracę, otoczenie, swoje postrzeganie, a nawet (choć to powinno pojawić się jako pierwsze) zadbałam o zdrowie.
Czy jestem szczęśliwa?
Pod tym względem z pewnością... Ale czy to jest właśnie ta meta, do której startuję i zatrzymuję się na półmetku?
2.5 roku temu na*ebany wróżbita w Gdańsku przepowiedział mi moją metę.
Dał mi 3 lata na dotarcie do niej. Zostało niespełna kilka miesięcy. Wciąż się zastanawiam czy dobiegnę.
I pół żartem, a pół serio od następnego tygodnia biorę kartę multisport żeby dobiec szybciej.
Chociaż biegać nie lubię. Ale może truchtem dam radę. I nie chodzi mi tu o sportową sylwetkę.
Przecież tyle już osiągnęłam, a to dopiero półmetek.
Trzymajcie kciuki. :)