Oficjalnie stwierdzam, że hektolitry rosołu, pyszne czekoladki, frytki, kalafiorki itd. postawiły mnie na nogi.
Najlepiej.
Po kilku ciężkich dniach przeleżeć z ziomkiem pół dnia przed telewizorem i objadać się.
No kurde - najlepiej.
Wracamy do rzeczywistości - tej smutnej.
Dobrze, że nie muszę wstać o 4.40. :DDDDDDDD ;*
Teki zasnęła, na mnie pora. ;)