Nie mogę uwierzyć ile czasu mnie tutaj nie było! Minęły ponad 3 lata od poprzedniego wpisu. Przez ten okres może niektórzy pamiętają ,że prowadziłam nowego bloga alicjamartinique, a później całkiem przerzuciłam się na instagram i niedawno można mnie również znaleźć na Tik toku :) Na insta i Tik toku opieram swój content głównie na...gównie :D Serio. Śmiać mi się chce, ale to prawda, ponieważ.. no właśnie trochę się pozmieniało, więc może nawiąże do tego ,co pisałam tutaj ostatnio. Ale jeszcze słowem 'krótkiego' wstępu:
Postanowiłam mimo wszystko napisać aktualizację tutaj. Dlaczego akurat tu? Ponieważ na poprzednim blogu, który stworzyłam specjalnie, gdy ten się buntował, dodawałam wpisy ,które z kolei po czasie bez skrupułów skasowałam nie chcąc pamiętać tego jednego okresu w moim życiu. Rzadko zdarza mi się takie coś, zwłaszcza ,że jestem osobą bardzo sentymentalną.
Zacznijmy może od tego, że żyję -ale to już pewnie wiecie :P W końcu tu piszę. Jak przez te ponad 3 lata upływało mi życie? Chaotycznie ,depresyjnie, ogólnie przesrane dosłownie i w przenośni ,bo moje problemy zdrowotne o których latami tutaj pisałam nareszcie zostały w pełni zdiagnozowane. Nie bez powodu zmieniłam tymczasowo tytuł bloga na ''Nigdy się nie poddawaj'' ,nie dalej jak w 2018 roku w listopadzie pisałam załamana, że leki nie działają i nie sądzę, bym to wszystko miała w głowie. Droga do pełnej diagnozy zajęła mi w sumie aż 11 lat! Mój przypadek choroby nie jest typowy ,ponieważ większość czasu większość badań wychodziła w porządku ,a choroba się latami 'kryła' uderzając objawowo. Po raz pierwszy w 2019 roku ,gdzie wyszły w kolonoskopii delikatne zmiany i po raz drugi już oficjalnie nazwano mi wroga (Leśniowski Crohn) w grudniu 2020 roku. Od tamtego czasu już miałam z górki pod kątem odpowiednich lekarzy, bo wcześniej patrzono na mnie jak na kretynkę ,która wymyśla ,symuluje i nie ma co robić tylko wymyślać objawy. Więcej można dowiedzieć się w tych kwestiach właśnie u mnie na insta o nazwie alicja_martinique ,albo tik toku ,ponieważ jest tematyczny. Zajmuję się tam przede wszystkim szerzeniem świadomości NZJ i pokazywaniem niewidzialnego ,czyli tego ,że można być poważnie chorym i wyglądać zupełnie zdrowo. Wzięłam niedawno udział w kampanii Fundacji Teraz Wy -akcja nazywa się 'Tak jak Ty' ,oraz w nagraniach w Warszawie (Koalicja na rzecz leczenia biologicznego) <- te drugie wciąż nie są jeszcze opublikowane. I teraz tak- jestem na leczeniu biologicznym, na sterydach lecę już prawie 3 rok, immunosupresyjne leki (stosowane często po przeszczepach zapobiegając odrzutom, oraz przy chorobach autoimmunologicznych) ponad rok, leki przeciwzapalne, przeciwbiegunkowe, przeciwbólowe opoidowe najsilniejsze na receptę na tony. To moje życie od lat. Od lat 3 z większym nasileniem bólowym i krwawieniami z jelit. Choroba na lata zamknęła i nadal zamyka mnie w domu ,choć stu procentowo nie chcę się temu dawać. Aktualnie w związku z chorobą toczę batalię sądową z ZUSem ,który oczywiście mnie uzdrowił. Sądzę się z nimi już ponad rok, a biegły sądowy niestety nie jest specjalistą, który patrzy całościowo na mój przypadek i moją specyficzną historię, więc walka nie jest równa ,ale się nie daje i nie mam zamiaru poddać. Na szczęście udało się wywalczyć nielimitowany okres leczenia biologicznego ,a leczę się humirą od czerwca 2021, natomiast w połowie stycznia prawdopodobnie zmienią mi lek, bo ten niestety nie zaindukował remisji. To numer 1 :P
Numer 2 -zdążyłam się zejść z moją miłością gimnazjalną, zejść po 8 latach i rozstać :D Po ponad roku od rozstania (zostawił mnie tuż przed pełną diagnozą ,żegnając słowami ,że moja choroba go przerosła .. i takie tam ;) ) To był chyba mój najcięższy związek i taki ,którego po prostu żałuję. Uważam ten czas za totalnie zmarnowany- nie wniósł on nic sensowniejszego do mojego życia poza jednym wydarzeniem za które jestem wdzięczna do dziś mimo tego ,co się działo i początkowo źle się z tym czułam, bo jak to? Przecież zawsze trzeba mieć szacunek do osoby z którą się było w związku. Szacunek ,owszem - niemniej jednak domyślam się, że zarówno on jak i ja uważamy dziś ten związek za totalną pomyłkę i stratę czasu. Analizując sobie już po kilku miesiącach to rozstanie ,stwierdziłam ,że to był błąd. Ta relacja była błędem. I może zabrzmi to smutno ,ale dziś już wiem ,że nie kochałam go, choć sądziłam ,a może wmawiałam sobie, że jest inaczej. Byłam zakochana we wspomnieniu. Byłam zakochana w chłopaku ,którym był w gimnazjum ,ale nie w nim jako człowieku ,jako osobie dorosłej. Kochałam się we wspomnieniach, w czymś co minęło i myślałam ,że uda się wskrzesić. Kiedy spotkaliśmy się po latach jako romantyczka, która naoglądała się za dużo romansów uznałam ,że to musi być przeznaczenie. A pojawił się on dość szybko po moim drugim rozstaniu ,to i w związek wejść było łatwo, nie chciałam być sama. Dziś nie dziwię się, że mój drugi były pisał w złości smsy ,że szybko się pocieszyłam. Cóż, tak to wyglądało, ale chyba nie pocieszyłam się nigdy. To znaczy... z upływem czasu dostrzegam, że nie dość, że ta relacja była ...odkopywaniem tego co łączyło nas w gimnazjum ,bez przedłożenia na obecne czasy, to jednocześnie była plastrem. Ciulowo brzmi. Ale myślę, że wszyscy kiedyś byliśmy plastrem, lub ten swój plaster mieliśmy. Wszyscy popełniamy też błędy. Na szczęście dziś on jest szczęśliwy- ma swoją nową kobietę i jest git. Mimo, że pewnie oboje uważamy ten czas za zmarnowany ,to niech sobie chłop spokojnie żyje :P
Momentami tęskniłam do drugiego byłego ,którego zostawiłam z pewnych przyczyn, ale to z nim miałam ogromne połączenie dusz. Niesamowite połączenie dusz i wspaniałą przyjaźń, oraz miłość, której się wyrzekłam na tamten czas. Cóż, gdy minęły jakoś 2 miesiące od rozstania z gimnazjalną miłością zdążyłam znów zatęsknić za swoim drugim byłym ..że o tym piszę? Szał, ale cóż, tak było, choć mało kto o tym wie, bo jednocześnie czułam wtedy wstyd przed nawet samą sobą. Tęsknić za byłym ,którego samemu się porzuciło? No dramat. Jak jakaś niezrównoważona laska ,ale...
Kiedy stałam się singielką doceniłam nagle pozytywne aspekty swojego drugiego związku (pierwszego zresztą też, ale ten pierwszy to inna bajka, bo choć życzę swojemu pierwszemu byłemu dobrze, to nie wróciłabym do niego i on do mnie również nie (jest żonaty i bardzo dobrze) ,cieszę się, że ułożyło mu się życie :) Wiedziałam ,że ja nie mogłabym mu nigdy dać tego ,co oczekiwał. A zasługuje facet na miłość, bo jest po prostu dobrą osobą) - mój 3 związek skończył się po ponad 2 latach porzuceniem, dość drastycznym, kiedy byłam w beznadziejnej formie psychicznie i fizycznie, a więc rozstanie uderzyło w moje poczucie kobiecości i wartości i to rozpad tego związku skłonił mnie do takich refleksji ,oraz głębszych analiz co było fajne/ niefajne w poprzednich relacjach i w moim zachowaniu w tych związkach - bo wiadomo ,że ja święta też nie byłam i choć swoich zasad trzymałam się twardo i wartości ,to bywałam upierdliwa i wkur... Tak więc zatęskniłam za tym jakim człowiekiem był ten ,któremu oddałam serce, jak dobrze nam było (bo po latach złe wspomnienia często blakną) i sobie żyłam wspomnieniami. Założyłam wtedy też tinder, badoo i zobaczyłam na nowo dzięki temu, że mogę być traktowana dobrze, że mogę być tą najważniejszą. Weszłam więc w nowy związek, który na początku wydawał się spełnieniem marzeń. Czułam się znów jak w najcudowniejszym filmie. Jak w bajce. Zjawił się najcudowniejszy on i ja -taka poraniona ,taka słaba z najgorszymi myślami w głowie. No i czekająca aż mnie uratuje, zapominająca ,że sama siebie powinnam ratować, a nie on mnie, zwłaszcza jeśli on próbował ratować siebie z lepszym /gorszym skutkiem. Przeżyliśmy wspaniałe chwile wspólnie i często do nich wracam w głowie, bo to jak się wtedy czułam... czułam podobnie w swoim 2 związku i to uczucie, ta emocja mnie wręcz uzależniła. Czułam się tak jak określiłam na Tik toku najcudowniej i jednocześnie później najgorzej. Nie ma co zrzucać na znaki zodiaku-ale ja rak, on baran. Wybuchowa mieszanka. Kłótnie tworzyły się w zasadzie z niczego, aż z czasem po wspólnym zamieszkaniu zaczęło brakować sił. Pojawiały się pytania ... a może za szybko weszłam w ten związek? A może przeoczyłam tak zwane red flag? A może to we mnie jest problem? A może w nim. Jestem i byłam wrażliwa, momentami za bardzo. Padały słowa ,które raniły i z czasem po tej namiętności i ekscytacji ,po tym zachłyśnięciu się ,że ach - jak cudownie, bajecznie - pojawiła się frustracja, złość z jednej i drugiej strony. Niby razem, a osobno. Nie lubię udawania ,dlatego bez pardonu opisuję co myślę. Są momenty zniechęcenia ,ale po kilku rozstaniach i zejściach próbujemy walczyć o ten związek. Czy się uda? Nie wiem. Ale wiem, że wychowałam się na walce. Wychowałam się na walce o diagnozę choroby, która mi zajęła aż 11 lat ,więc o każdą relację próbuję walczyć. Wiem, że pewne sprawy nie mogą być takimi jakimi są i prędzej czy później pewne decyzje trzeba będzie podjąć ,bo jeśli ludzie są skrajnie różni i mają skrajnie różne podejście do życia ,oraz inne j
7 MARCA 2023
5 MAJA 2022
13 STYCZNIA 2022
4 STYCZNIA 2022
23 LISTOPADA 2018
20 LISTOPADA 2018
15 LISTOPADA 2018
6 LISTOPADA 2018
Wszystkie wpisypatusiax395
21 godz. temu
marlenkaax3
31 STYCZNIA 2025
lzejszadowakacji
27 SIERPNIA 2024
mojakosmetyczka
23 MAJA 2024
nataliies
3 STYCZNIA 2024
naszaczworeczka
11 CZERWCA 2023
bejjbis
1 MARCA 2023
zakochani09
30 CZERWCA 2022
Wszyscy obserwowani