od poniedziałku zasypiam sama
nie wiem nawet jak ułożyć ręce
szukam instrukcji do snu
a odnajduję tylko zimne prześcieradło
ten strach ma wielkie rany
kiedy ciało oddzielam kołdrą od serca
czuję jak mnie kaleczy
Twoja nieobecność
na prawym boku
sznur wspomnień
przywiązuje moje biodra do Ciebie
na lewym boku
bez Ciebie
wciąż nie mogę oddychać
ta tęsknota jest okropna!
podziwiam Go za tę anielską cierpliwość do mojej osoby. za te zrozumienie i wytrwałość, gdy kolejny raz z rzędu mam obrażoną mine, i nie daje mu buziaka. podziwiam Go za trwanie przy mnie, w każdej sytuacji. nawet gdy płaczę, gdy przeklinam ze złości, On nie odsuwa się, a wręcz przeciwnie, czeka cierpliwie aż się uspokoję, przytula tak mocno, tak stanowczo, wiedząc, że już po wszystkim, że moje humorki minęły. podziwiam Go, że nie zostawił mnie, chociaż powodów miał aż nadto. podziwiam Go, że nie posłuchał się tych wszystkich rad, że związek na odległość nie ma szans, że to najzwyczajniej w świecie nie ma prawda bytu. podziwiam Go, że podjął się wyzwania i zaczął scalać moje serce w jedność. podziwiam Go za przetrwanie każdej kłótni, choć większość stworzona została przez moją osobę. podziwiam Go za tak wiele rzeczy, jednocześnie uwielbiając. bo przecież jest, bo przecież trwa, bo przecież nadal chcę trzymać moją dłoń i moją zniszczoną duszę kochać. bo odważył się przebić mur, którym kiedyś się odgradzałam i zostać. na chwilę, na dłuższą chwilę, na wieczność.
Kocham najmocniej jak tylko potrafię.
Żałuję każdego dnia, w którym żyłam bez Ciebie.
Piotruś <3