2012? To już poniekąd nudne, ale znowu dobry rok!
Styczeń dużym zaskoczeniem. Ja na OWE? Jak zwykle, fuksem mi się udało. Coś, na co lałam totalnie, wyszło śpiewająco. Przepraszam ludzi, którzy tego pragnęli, ale to nie moja wina. Jeśli głupi ma mieć zawsze szczęście, to ktoś tam, na górze, musi mieć o mnie dobre mniemanie. W lutym wyczekiwane ferie, których wizja znowu legła w gruzach kilka dni przed wyjazdem. Było wiele obaw, ale znów bez przyczyny. Wyjazd cudowny, najcudowniejszy. Dużo filmów, mój potenszal, deska, kolejne przełamywanie lodów, walentynki. Co prawda w szkole wszystko wróciło do normy, ale ja swoje wiem i pamiętam. Marzec z ekologią, Kwiecień w Gdańsku. Pierwsza i prawdopodobnie ostatnia nasza klasowa wycieczka, ale jeśli o mnie chodzi to bardzo miło było. Swoje wspomnienia też mam! A potem szybki tydzień za szafami. Oj to też pamiętne i miłe. Wreszcie cała ta Bydgoszcz. Nieźle było, dobrze, że minęło. Dużo Myslovitz. Tony nadrabiania, permanentne zmęczenie, brak czasu na cokolwiek. I w końcu przystanek, święta. Nie lubię Wielkanocy, no ale wolne to wolne. Lubelska majówka i prywatny, mały sukces. Warto czasem próbować, wyróżnienia to też fajna sprawa. I później ciepło. Gorąco. Deszcz. Krzywe spojrzenia, gdy śmieję się do kapiących kropli, niezrozumienie. To nie zmieni faktu, że uwielbiam moknąć w ciepłym, wiosennym deszczu. Mam to po babci. Czerwiec jak zwykle gorący, ale po co dać uczniom spokój, przecież siedzenie w szkole przy takiej pogodzie jest super. Ale masa złości, wypalenia i kombinowania. Tunaczek. Zabawna porażka. Wyczekiwane wakacje. Nie ma opierdalania się, skakanki i ambicje. Nocny Garbage. Szybkie ogarnięcie i jesteśmy w Paryżu. Początki trudne, pełne nadziei. Ale przecież kabanosy, sarna i walizka zawsze spoko. Śmierć w kosmosie i Hiszpania! Ballada boa i Single ladies na balkonie, dziwne propozycje i znowu wspomnienia. Sierpień dla odmiany zaczynam w Lublinie. Tydzień w lekkim odcięciu od świata dobrze mi zrobił. Zniszczyło mi to wprawdzie ówczesne plany na przyszłość, ale nie ma tego złego! Samotne gubienie się w obcym mieście jak dla mnie też okej. W mieście inspiracji? Jeszcze bardziej! Powrót i zaskoczenie. Młody włocławek to już też ja. Początek był obiecujący. Biesiada, Zarzeczewo, sonda, swoiste znajomości. Nie sądziłam, że tak się to wszystko potoczy. Baruchowo, festyn, Mam plan. YOLO. I Zeus? Tego też nigdy bym się nie spodziewała, ale pod względem muzycznym, to był też rok zaskoczeń. Ostatecznie koniec pięknych wakacji i wracamy do normy. Do szkoły, do ludzi. Prawdę mówiąc, nie wiem już dlaczego, ale początek był dziwny. HuczuHucz. I na ferie czekam już od września. Mumford and sons. Szybko zimno, co wchodziło we mnie wszystkimi otworami ciała, odbijając się na samopoczuciu. Angus, Julia Stone. Październikowe przypominanie sobie, jak lubię deszcz. Ale jesienią, to już chyba nie taki dobry pomysł... Of monsters and men. Harry Potter. The XX. Ciepłe podróże po zazamczu, zabawna religia. W końcu połowinki! Mimo kolejnego tysiąca bezsensownych obaw, dobrze było, bardzo dobrze! Listopad. Zimny listopad. Znowu niecierpliwe oczekiwanie tylko do ferii, prywatne więzienie. Muse. I grudzień. W końcu grudzień, już jakoś z górki leci się do świąt. Nieudane matfizki, no ale zawsze, trochę szkoły, latania, dobre lmk. Z elementami zaskoczenia, które zastanawiają do dziś. Ciekawa noc, pierwsza wigilia a'la zombie, drzemki w autobusie, druga wigilia a'la zombie. Z jednej strony przemiła, z drugiej zaskakująco przykra. Ale i z tym da się żyć. Aż wreszcie święta, chwila oddechu, snu, wypoczynku.
Podsumowując, całkiem miły rok. Trochę zmian, zaskoczeń, rozkmin. Bardziej sentymentalna się chyba zrobiłam ostatnio. Dużo przypału, bo i bardziej nie ogarniam. No ale chociaż wesoło. Pewnych rzeczy jeszcze się trzeba dowiedzieć, bo ciekawość wyżre mi tkanki. Ogólnie jaki był ten rok? W SUMIE ŚMIESZNY!
I z całego serca, w nadchodzącym roku, życzę wszystkim tradycyjnego spełnienia marzeń, przyjaciół i miłości. Szczęścia, luzu, szczerości i uśmiechu. Zawsze układających się włosów i braku krost, pewności siebie, odwagi, wiele dobrej muzyki i filmów. Żeby wszystkie plany nie kończyły się niepowodzeniem, a wejście w tą umowną dorosłość było spokojne.
2013 - we're coming!