czy to ty budzisz się w nocy i z płucami rozpaczliwie chcącymi wyjść poza obręb żeber,
biegniesz i na oślep uciekasz od lustra stojącego w kącie, biegniesz do okna,
i gdy dopiero poczujesz na dłoniach, szyi, policzku, ustach zimny marmur parapetu,
nie poczujesz jak we włosach biega wiatr, dopiero wtedy poczujesz jako taki spokój.
mimo wszystko..