nawei nie wiecie jak mi sie nie chce. wiem, że mam dość spięty w weekend. przedstawia się on następująco: przeczytać Małego Księcia, zrobić zadanka z matematyki(tylko cztery strony, czyli mniej więcej 40 ćwiczeń -.-), odrobić lekcje, uzupełnić 5 tematów z ćwiczeń od fizyki, zrobić w końcu zadania z chemii, napisać wypracowanie i pewnie jeszcze by się coś znalazło. a jutro przecież imprezujemy! mam nadzieję, że ten sobotni wieczór da mi trochę oddechu, bo potrzebuję kilku godzin wytchnienia. nasza polska pogoda nie daje mi spokoju i chyba mnie nienawidzi, bo ciśnienie spada, głowa anjjji boli jak cholera, mój brzuch karze mnie za wszystko co zjadałam w tym tygodniu, a mój okres to już w ogóle ogłasza kolejną wojnę światową stawiając mnie jako głównego wroga. kompletna masakra, że tak powiem.