Maraton jak najbardziej udany, o 5:30 byłam w domu i odsypiałam do 14 :D
Założyłam sobie zeszycik, w którym powoli przygotowuje sobie ćwiczenia na czas diety. Staram się codziennie robić w tym kierunku, to mnie jakoś motywuje.
Wczoraj odbyłam rozmowę z moim chłopakiem na temat tego, że kiedyś już prowadziłam takiego bloga (oczywiście on nie wie, że do tego wróciłam). Usłyszałam, jakie to jest głupie i nierozsądne. A jeżelibym do tego wróciła, to nie zniósłby tego. Eh, dobrze, że nie powiedziałam mu o powrocie. Chociaż z drugiej strony dziwnie jest mi go okłamywać. Ale nie wiem, jakbym sobie poradziła bez Was, a o rezygnacji z diety NIE MA MOWY.
A jak tam u Was Chudzinki? :*