photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 10 LIPCA 2016

Mam bardzo małe doświadczenie jeśli chodzi o szpital, chorobę i śmierć. 

Szłam tam całkiem radośnie, z myślą, że pożartujemy, trochę się pośmiejemy, że wcale nie może być tak źle, przecież to tylko gorączka i przeziębiony pęcherz. Ale widząc mojego dziadka w lekkim letargu, nie witającego mnie z radością w oczach i uśmiechem na ustach, wcale nie wyrywającego się do rozmowy, nie mówiąc już o żartach, miałam ochotę usiąść na tym szpitalnym, brudnym, niebieskim gumolicie i zanieść się płaczem. Tak głośnym, że usłyszałby mnie sam Bóg, jeśli istnieje i nas czasem słucha, i pomógłby mu w tej ciężkiej chwili. 

Bezradność. Ta okropna bezradność.... 

 

 

Proszę Cię dzisiejszego popołudnia, kimkolwiek jesteś, jeśli to teraz czytasz - pomódl się do swojego Boga, Allaha, czy w cokolwiek tam sobie wierzysz, w intencji mojego dziadka. 

 

 

 

 

Ciężko strasznie...