14 Grudnia 1945 roku o godzinie 20:45 zgłoszono peryskop od łodzi podwodnej wystający z nad tafli morza Banda kilkanaście mil morskich od brzegu wyspy Ceram należącej do terytorium Indoezji formalnie. Był to niezidentyfikowany obiekt, który znikł brytyjskiemu stawiaczowi min z pola widzenia. Wezwał na pomoc dwa niszczyciele z radarami, które przeszukały obszar, lecz nic nie znalazły. W tym terenie nikt nie posiadał łodzi podwodnych i nie pływały w tamtych rejonach nawet na manewrach odradzających się państw po konflikcie. Dosłownie o 23:01 Brytyjski Stawiacz min dostał torpedą centralnie w rufę (tył statku) i po niespełna 15 minutach osiadł na dnie, a w pogoń na wschód za słabym sygnałem z radarów obu niszczycieli popłynęły jeszcze kolejne dwa niszczyciele starszych klas i kilka korwet. Sygnał znikł jednak po chwili i zgubiono napastnika. 4 godziny później miał przypadek kolejny tego typu incydent, tym razem z Australijską Marynarką. Na morzu Arafura na północ od Australii, a południe od Nowej Gwinei, kompletnie niczego nie podejrzewający statek patrolowy przeprowadzał, do czego go stworzono zresztą, rytunowy patrol swojego obszaru. A ponieważ była noc i świecił bardzo mocno księżyc, pijani już wtedy Australijczycy stwierdzili, że zauważą jakikolwiek statek czy samolot z odległości 100 mil jak sami podawali przez radio do sztabu. Wysłano do nich okręt żandarmerii marynarki wojskowej, by ich sprowadzić do portu. Przed czwartą godziną kilka minut okręt żandarmerii zauważył, na horyzoncie jasną łunę. Był grudzień więc na tej półkuli rozpoczynało się lato i słońce wstawało coraz to wcześniej, lecz nie o godzinie czwartej. Po czasie około półgodziny, dopływali już do celu. Przez mocne lornetki widzieli jak pali się w najlepsze cały statek patrolowy. Jednak jeden z obserwatorów zobaczył coś niecodziennego, czego nigdy wcześniej nie widział. Zobaczył jak za płonącym statkiem odbijają się płomienie, jakby było za nim postawione lustro pokryte folią aluminiową. Gdy podpłyneli bliżej wyławiając poparzonych Australijczyków przy tym, dostrzegli w ciemnościach mimo księżyca świecącego jak nigdy sylwetkę ogromnego niszczyciela, który kilkanaście sekund później otworzył ogień ze swoich dział dużego kalibru. Cała salwa składająca się z 8 wystrzałów trafiła w okręt żandarmerii, na którym natychmiast wybuchł pożar. Niecałą minutę później rozległo się kolejnych 8 wystrzałów i z podobnym skutkiem dotarły do celu. Niszczyciel oddalił się na sporą odległość, po czym wystrzelił do obu okrętów po jednej torpedzie, które przypieczętowały ich los. Wszystko było drogą radiową podawane do sztabu z okrętu żandarmerii dlatego, że radiostacja znajdowała się na tyle okrętu czemu nie uległa zniszczeniu przy trafieniach. Kolejne incydenty gdzie stracono kolejne 3 okręty koalicji i Amerykanie wykluczyli już Australijczyków na dobre. Dalej jednak nie wiadomo kto zatapia ich okręty. W sumie nie wiadomo nic. Wszystkich w tych rejonach postawiono w stan gotowości. Chciano po prostu poznać kim jest przeciwnik. Uważano, że to ten sam z początku i połowy grudnia.