Jest przed 3 w nocy. Wracam z imprezy z koleżanką, która znam od przedszkola. Bywa jakieś prawie 20 lat. I okazała się to być impreza kolejna z rzędu, gdzie faceci nie zwracając na mnie uwagi lecieli na mojego towarzysza. Kolejna impreza, z której wychodzę z płaczem, bo ja nie zostałam ani razu zauważona, a moja koleżanka kilkakrotnie w ciągu jednej nocy. Jakie to wspaniałe uczucie!
Którąś imprezę z rzędu być omijana na czyjąś korzyść. Ktoś kiedyś próbował mi wytłumaczyć to tak, że to przez moją pewność siebie. Nie. To po prostu przez mój brak piękna w sobie. W pieszym rzucie oka. Nie jestem ładna. Nigdy nie byłam i ja to kurwa wiem. Szkoda tylko, że mogliby mi tego nie przypominać za KAŻDYM razem, gdy jestem na imprezie gdzieś na mieście.
Urwałam się z imprezy, bez słowa, tłumacząc, ze się źle poczułam, a tak na prawdę wracałam do domu prawie godzinę płacząc do kurwa księżyca dlaczego muszę tak cierpieć za to, że nie jestem tak ładna jakbym chciała.
A najgorsze jest to, że ostatnio nawet się czułam dobrze. Nawet ładnie. A tu chuj w bombki strzelił. Świąt nie będzie :)
Teraz: pierwszy klub: podchodzi do niej facet mówiąc, że jest najpiękniejsza dziewczyną jaką spotkał.
Potem: myślę, że tańczę sobie z facetem do dancehallowej muzyki kiedy on nagle odchodzi i zaprasza ją do tańca, tańcząc później z nią kilka dobrych kawałków.
Na ostatnie: siedzimy sobie w palarni, kiedy wyciągnęła od kogoś papierosa, który skończył się rozmowa z trzema zapatrzyonymi Anglikami.
Nie wytrzymałam. Poszłam do domu. Bez słowa. Poczułam się jak gówno. Znowu. Kurwa.
Czy ktoś kiedyś może mi powiedzieć, szczerze ze jestem ładna? Atrakcyjna? Seksowną?
Chociaż mój facet?
Nie.
Bo tak już sobie wybrałam.
A co!
Kurwa..
.. :))))))))