photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 LUTEGO 2016

Zapał mnie za włosy i szarpnął patrząc głęboko w oczy oznajmując przez to, że to on rządzi, a ja mam się słuchać. Położył mnie na łóżku, na plecach, a następnie przesunął na jego brzeg. Głowa wisiała mi poza łóżkiem i w myślach miałam tylko jedną myśl: "co on robi......?". Jednak się nie odzywałam, czekałam. Widziałam tylko do góry nogami jego krocze, które było ponad moją głową. Położył pod moimi plecami poduszki i wtedy dotarło do mnie co mnie czeka. Widziałam tylko jak ściąga jeansy, a następnie zsuwa bokserki, by mógł po chwili zapomnieć się w moich ustach.......

 

Tak. Tak to właśnie wyglądało w mojej głowie. W słodkim wyobrażeniu co moglibyśmy ze sobą później robić. Zanim nawet odezwałam się na temat fantazji leżałam na placach na łóżku, ale tylko rozmawialiśmy. On się uśmiechnął i powiedział, że wystarczyłoby poduszki podłożyć pod plecy. Uśmiechnęłam się w duchu, bo powiedział to o czym parę dni wcześniej fantazjowałam. Jednak temat zniknął tak szybko jak się pojawił.

 

Jednak wczoraj temat powrócił. Przyznał mi się już do tego, że nasz seks go nie ludzi, a nawet go lubi, bo... jak to było? Nie jest standardowy? Chyba jakoś tak. W każdym razie go nie nudzi. Odpowiada mu to, że ciągle jestem na górze, z przerwami na to jak leżę na brzuchu przygnieciona do łóżka albo jak zdzieram sobie kolana o prześcieradło czy inne dywany. W każym razie mu to odpowiada. Cieszę się. Bardzo. Jednak nie byłabym sobą, gdyby nie było mi mało (jak to jest możliwe, że w każdej dziedzinie życia jak coś osiągnę to ciągle mi mało i chcę więcej?). Jest mi mało, chcę więcej.

 

Przez tyle czasu było dobrze, nawet powiedziałabym, że bardzo dobrze, ale wrażenie znów wróciło. Znowu mam potrzebę być najlepszą, jedyną. To takie dziecinne... Nigdy nie będę najlepszą i jedyną, bo zawsze jest ktoś. Jak to mawiała Wdowa:

 

"Kasia, Ola czy Ela, nie wiesz, kto ci go ukradł

a ostatnio wybierane to twoja przyjaciółka

i znów milczą usta i rozmowę przekładasz

bo powiedział, że nie lubi zdania - trzeba porozmawiać".

 

Heh, jak bardzo ten cytat nie jest daleki od prawdy... No, ale wracając. To nie jest tak jak było kiedyś, że tylko na myśl o tym, że ktoś był przede mną zbierało mi się na żal, bo to nie byłam ja, bo ja nie byłam pierwszą. Nie, nie byłam i nigdy nie będę. Wiem to i zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Zdaję też sobie sprawę z tego, że zawsze mogę być tą pierwszą, bo smakowanie czekolady, nawet tej samej z każdym smakuje inaczej. Wiem to, jednak... Właśnie. Zawsze pozostaje to "jednak, ale".

 

Nie pamiętam skąd wziął się temat ani jak to powiedział, ale swoimi słowami - nie mówiąc nic wprost - potwierdził, że już to w ten sposób robił. Nie byłam zaskoczona, jednak zawsze miałam nadzieję, że... chociaż w CZYMŚ mogę być PIERWSZA. Niestety, nie mogę. Taki seks był? Był. Seks w aucie był? Był. Nagrywać seks chce? Nie. 69 lubi? Nie lubi. Bez sensu.

 

Mówią, że odgrzewane kotlety nie smakują tak dobrze jak te świeże. Podobno tyczy się to byłych. I mają rację, w zupełności. Fakt, smakuje to odrobinę inaczej, jednak nigdy nie jest takie smaczne jak za pierwszym razem. Jednak są sytuacje, kiedy je odgrzewasz, wracasz, odświeżasz. Nie jestem głupia i już wystarczająco widziałam i przeżyłam, że wiem jak łatwo jest sobie takiego kotleta odgrzać. Wiesz co Cię czeka. Lubisz to, więc odgrzewasz, a że jest łatwiej to tym bardziej. I właśnie taka mała lampka w mojej główce sie pojawiła. Nie wiem kto, nie wiem jak, nie wiem czemu, ale boję się, po prostu się boję, bo wiem, że to nigdy nie wypali. Odgrzewany kotlet zawsze odbije się czkawką. Zawsze. Tak już jest. Co raz nie wyszło nie wyjdzie i za drugim razem, bo zawsze coś już będzie nie tak.

 

Dlatego zanim cokolwiek się rozejdzie trzeba o to walczyć, trzeba budować, rozmawiać i analizować. Trzeba. Dlatego wściekła jestem na naszą niedzielę, gdzie oboje pokazaliśmy jak bardzo nie uczymy się na własnych błędach. Gdzie moja duma i jest upartość idąc ze sobą w parze niszczą wszystko co tylko spotka na swojej drodze. Dlatego spędzaliśmy walentynki osobno, mimo że jak przyznał - jemu też było źle. Przyznał to, kumacie? Powiedział, że coś czuł. Brawo, jestem w szoku. Mały krok do przodu... Tak. W każdym razie na jego "mogę wcale nie przyjeżdzać" moja duma odpowiedziała za mnie "to nie przyjeżdżaj, bez łaski", podczas gdy serce krzyczało: "przyjedź, durniu, tęsknię". Jednak po kilku godzinach zwalczyłam swoją dumę i napisałam, że mi źle, napisałam, że tęsknię i nie chcę tak. A on wypił piwo. I nie przyjechał. Bo skąd ja miałam wiedzieć, że coś w międzyczasie się źle działo? Powiedział, że nie jestem pępkiem świata. Owszem, nie jestem, chciałabym być tak jak on jest moim, jednak wiem, że nigdy nie będę. Jakie to smutne... Jak własna miłość może nie być pękiem świata drugiej osoby? Hmm... Tak, zgadzam się. Wniosek nasuwa się jeden: To nie jest miłość.

 

Buhaha. I każdy, z kim rozmawiam to samo mi mówi. Mam wrażenie, że mam deja vu. Czy ja tego kiedyś już nie słyszałam? Hmm... I czy nie skończyło się to tak jak każdy mówił, a ja standardowo nie słuchałam? Hmmm... Chyba tak :) Więc po raz kolejny popełnię ten sam błąd i nie odpuszczę. Bo przynajmniej (bynajmniej?) wtedy nie będę miała sobie do zarzucenia tego, że się nie starałam.

 

I właśnie dlatego dziś próbowałam zacząć rozmowę, że powinniśmy coś zrobić z tym, że tak rzadko się widujemy. Nie uważam to za normalne, że widujemy się 2x w tygodniu. Jemu to odpowiada, ojjj, taaaaak, ja wiem. Jednak nie mi. Pozwolę sobie teraz być egoistką i chcę coś z tym zrobić. A co dostałam w zamian? Standardowe olanie ciepłym moczem. Jak zawsze.

 

To nawet nie jest tak, że mam pretensje. To nawet nie jest tak, że jestem zła czy mam focha. Jest mi po prostu przykro. Że chcę oddać mu CAŁĄ siebie, zrobić z nim WSZYSTKO, a w zamian otrzymuję milcznie i niepewność. Właśnie... Ta niepewność mni wykończy. Ja potrafię powiedzieć: "tak, kocham Cię, jesteś dla mnie najlepszy, nie chcę nikogo innego, z Tobą chcę tu i teraz i na zawsze". Potrafię walczyć z własnymi demonami tylko dlatego, bo wierzę, że to nam pomoże. Przeszłam nawet przez tą bliskość załamania nerwowego, dla niego, dla nas. Przeszłam przez to. SAMA. Dla NAS. A co otrzymałam w zamian? NIEPEWNOŚĆ.

 

Pieprzę śluby, dzieci, mieszkania, samochody. Na wszystko przyjdzie czas, kiedyś. To jest nieważne i jak bardzo nieważne przy tym jak bardzo nie jestem pewna. Wystarczą słowa, dwa słowa: "jestem pewny", że chce być ze mną i chce się dalej starać, a nie poddawać się na pierwszym zakręcie, bo trochę wybiliśmy się z toru. Takich zakrętów będzie więcej, dużo więcej. Będą gorsze, ale jeśli Nam zależy to będziemy się starać. JA się będę starać.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nie chcę znowy uciekać od własnych demonów...

Komentarze

larvette Pięknie to brzmi, jak piszesz o wszystkim wprost.
17/02/2016 23:41:41
~pining mi się trafiło, bo ja jestem jego pierwszą. on moim nie, czego bardzo żałuję. czytam od pewnego czasu historię tego twojego związku i nie rozumiem, jak można samą siebie tak krzywdzić. jestem z moim chłopakiem ponad półtora roku, początki były trudne (ja byłam tą złą stroną), ale od półtora roku nie było takiego dnia, żebym nie czuła się kochana, chciana. raz, dawno temu, kiedy byłam dla mniego borderlinowo okropna zdarzyło się tak, że powiedziałam mu "obiecaj, że mnie nigdy nie zostawisz" a on stwierdził, że nie może tego obiecać, bo nie wie co przyniesie los. w tym momencie chciałam go rzucić, nawet czując się kochana, mając pewność co do jego miłości, wystarczyło zaburzenie poczucia bezpieczeństwa, co było dla mnie nie do pomyślenia i natychmiast chciałam uciec. nie rozumiem, jak możesz się godzić na coś takiego, jak można dawać się nie szanować, bo taki chłód emocjonalny to jest brak szacunku, takie żebranie i wydzieranie jakiejkolwiek czułości to brak szacunku do samego siebie. miłość jest tak trywialna jak jedzenie, spanie i oddychanie, a jeśli sprawia trudność i cierpienie, to znaczy, że jest chora. chociaż myślę, że już to wiesz. wyobrażasz sobie was razem za 20 lat? wyobrażasz sobie siebie u boku tego faceta za 20 lat?
17/02/2016 1:33:46
lislisbeth Tak. Ponieważ jeśli da mi tą pewność, wszelkie niedopowiedzenia się wyjaśnią będzie cudownie. Zanim to wyszło, byłam szczęśliwa i bezpiecznie się czułam. A do jego chłodu można się przyzwyczaić, jest upośledzony emocjonalnie tak samo jak ja, tylko w inny sposób. On okazuje emocje tylko inaczej. Docieramy się do siebie. To jeszcze długo potrwa zanim się nauczymy razem siebie nawzajem.
17/02/2016 9:44:57

Photoblog.PRO explsp m e g a
16/02/2016 20:21:19
paraanorektykow Chciałabym być tą pierwszą..
16/02/2016 19:46:05