Pamiętam co było na początku. A w sumie to mało pamiętam. Napływ emocji równy frustracji, połączenej z zawodem, gniewem i chęcią samotności. Taka zwyczajna sytuacja codzienności? Możliwe. Jednak równocześnie poznanie nowej osoby i przestroga innej "Nie idź w to i nie zaczynaj. Abyś nie skrzywdził i nie był skrzywdzony.". Zapisane w zwojach mózgowych i zapamiętane. Obiekt nietykalny, a istnienie zakazanego owocu w kodeksie nie istnieje. Za dużo z nim problemów.
Jak to zwykle bywa, kolejne spotkanie z "owocem" po kilku tygodniach. Niezobowiązujące spotkanie, aby pogadać, poznać się, powymieniać myślami. Przejść się na spacer. Taki zwykły dzień po walentynkowy z zabawą na zasadach "niby randka". Brak oczekiwań i sprawdzania czegokolwiek na temat drugiej osoby. Po co budować sobie niestworzone oczekiwania lub uprzedzenia bez poznania kogoś. Internet może i daje takie możliwości, co nie znaczy, że trzeba z nich korzystać na każdym kroku istnienia.
Wyjechaliśmy na obrzeża miasta i zobaczyliśmy łabędzie. Dla mnie zupełnie nie znane miejsca. Domator z leniwą osobowością do ruszania się po za swoje cztery konty, a nawet po za fotel w kuchni. Łabędź niemy - niby mój zwierzęcy odpowiednik. Jeśli chodzi o jedną cechę to fakt: "Po za naturalnym obszarem występowania, gatunek inwazyjny". Powrót do ulubionego fotela, mimo wszystko spotkanie nadal trwa. Noc? Nie bardzo da się zapomnieć. I w sumie dobrze.
Więcej spokojnych nocy. Wewnętrznie spokojnych. Dzielonych.
Czerwony goździk i truskawki na śniadanie. Nieco kultury. Tej której lepiej nie pamiętać ale i tej całkiem dobrej. Oraz poznawanie się. Znajomości, odkrywanie ciekawostek, ogólników i innych niespodzianek, które spełniając swoje przeznaczenie, zaskakują i są czymś co budzi ten narząd zwany sercem do jakiegoś przyśpieszonego bicia.
Są też dni stagnacji. Znaczy się czekania, tęsknoty i jakiegoś bardzo określonego ale nie dającego się poprawnie nazwać bycia w czasie i przestrzni. Takie krótkie chwile bycia po za ciałem i szukania tego drugiego ciała gdziekolwiek ono jest i cokolwiek ono robi.
Miała być historia krótkiego końca? Za wcześnie aby mówić o historii. Zbyt dużo myśli zabiera aby mówić, że krótko. No ale jednocześnie końca by się zgadzało - bo końca myślenia o sobie tylko ze sobą w czasie przyszłym. Happy end? Nie szukajmy końca i nie wybiegajmy za daleko, póki jeszcze nic nie wiadomo. Nawet tego czy jutro jak wstaniesz będziesz wyspany czy może stwierdzisz, że jeszcze chwileczka i już, już wstajesz.
...