pewien obłąkany Pan
obawiał się dotyku
kontakt cielesny z drugą osobą sprawiał mu ból
zmagał się z nim dotykając innych ludzi
wystawiał więc swoją cielesność na publiczny odzew
licytował go jakoby towar
którego on sam mógł nie chcieć
jego ciało przesięknięte trucizną zadawało rany
nie innym lecz jemu samemu
katalizatorem były inne ciała
ciałem do ciała przyległe
pamiętając o pewnych dawnych dotykach
które zabierały mu sen z powiek
zapragnął pozbyć się tego uczucia pomyślał
że im więcej różnych ciał tym lepiej dla niego samego
i zaplątał się w tej cielesności której pragnął i nienawidził
ponad wszystko czegoś mu brakowało
idealizował inne ciała dążąc do ideału swojego ciała
aby wyglądało smakowało i było towarem najwyższej jakości
tak cieleśnie patrzył tylko na siebie innych omijając swym spojżeniem
bo przecież przez jego ciało przeżył niemało
aż nie uświadomił sobie pewien obłąkany Pan
przypadkowo i niespodziewanie
że znalazł w czyimś ciele brak bólu
dla swojego ciała
coś co było miłe delikatne i prawdziwe
i począł myśleń ten Pan
że aby być szczęśliwym nie musi sprzedawać swego ciała
tak bezrefleksyjnie bo i pod nim
może być jakiś inny byt którego ktoś zechce dotknąć
byt bardziej delikatny pełen blizn które skrywa powłoka ciała
i że ktoś o innym ciele może być maścią która pomóc może
w zagojeniu się otworów karminowo cieknących
i od teraz pragnął jedynie tego jednego ciała
które w zetknięciu z jego ciałem w pozytywnym odzewie
dawało spokój i uniesienie się ponad myśl samoistnej cielesności.
Radosław Lis "grafomański byt cielesności"
...