lecę nad pacyfikiem
bez anteny radia i łączności
na oparach własnej egzystencji
znając swój cel
przełamać swoje bariery
osiągnąć coś do czego nie dostało się podstaw
wzbić się na szczyt
lecę nad pacyfikiem
błądząc nad falami bez znajomości drogi
gubiąc się staram się nie zatopić
jedna prosta prawda i potrzeba
kogoś kto złapie za fraki i wprowadzi do przystani
kogoś materialnego z bakiem energii
aby wysłać w dalszą podróż z nawigacją
bez anteny radia i łączności
natężenie pokory i refleksja
obiektywizm co do swojego położenia
śmierć przyodziewa błękitne kolory
napawa spokojem i tęsknotą
zamykając w kole zapomnienia
które przecie wisi na nitce do mety
na oparach własnej egzystencji
niemy krzyk i niemoc
prosic o dłoń która wyciągnie i poprowadzi
wychodząc ze swej klasy z marzeniami
tego co było po za realnym widzeniem
nadchodzi czas wyjścia z niewiadomej
i znalezienia gwiazdy polarnej na nieboskłonie
Radosław Lis "błaganie"
...