photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 31 GRUDNIA 2015

3.

 

Zdjęcie wyciągnięte z jakiejś reklamy, because it moved me.

Dzisiaj będzie o pociągach.

Say what? Tak wiem, ale przeczytaj, a potem pytaj.

 

Zawsze miałam mieszane uczucia co do podróży pociągami. Los postanowił, że będę musiała do tego przywyknąć. 

465km.

 

Hala Dworca Głównego - zdecydowanie zbyt duże pomieszczenie jak na wschodnią mentalność - takie nie ekonomiczne.

23 grudnia. Tłumy ludzi. Em spodziewała się zastać na dworcu taki stan rzeczy. 

Mimo wszystko jednak przerażała ją wizja przebijania się przez to morze otumanionych świątecznym szaleństwem, 

zdezorientowanych pasażerów, w pośpiechu opuszczających miasto.

Dzięki Bogu bilet kupiła wcześniej, pozostało tylko odnaleźć właściwy peron. 

Pani spacerująca w pomarańczowej 'informacji ICE', po raz kolejny pomogła jej uniknąć bezproduktywnego wpatrywania się w tablicę odjazdów.

Pociąg oczywiście był spóźniony, miał zmieniony peron i docelową stację - wschodnia oszczędność czasu, energii i miejsca.

Peron 4A. 14 stopni na plusie i paskudna wilgoć.  

 - Wiadomo czemu pociąg jest spóźniony? - zapytała jakaś starsza pani nerwowo. Em przez chwilę nie wiedziała co odpowiedzieć. Nieważne czemu jest spóźniony. Pociągi zawsze są spóźnione.

 - Zmienili mu stację docelową, może doczepiają dodatkowe wagony - starała się być uprzejma, choć kobieta nie wydawała się usatysfakcjonowana jej odpowiedzią. Po zaledwie 45 minutach pociąg wtoczył się na peron. Wagon 9, siedzenie 12. Three Days Grace, czekolada i Biochemia Harpera - całkiem niezły plan na następne 7h. Otóż nie. Nie zdążyła nawet znaleźć odpowiedniej strony z oksydazą. Na jej Harperze wylądowały małe czarne łapki. Em szczerze zdziwiona pogłaskała małe czarne kociątko. Rozejrzała się po przedziale i ku jeszcze większemu zdziwieniu stwierdziła, że mimo sporych tłumów czekających na ten pociąg w jej przedziale siedziały jeszcze tylko 2 osoby. Przy oknie siedziała kobieta, na oko dwadzieścia pare. Po jej włosach widać było, że ktoś nie mógł się zdecydować pomiędzy rudym, a blondem - ona, albo jej fryzjer. Właścicielka kotka wpatrywała się beznamiętnie w okno, zupełnie nie przejmując się wędrówkami jej podopiecznego po przedziale. Naprzeciw niej siedział mężczyzna, na oko trzydzieści pare. Brunet, o ciemnych oczach. Czytał gazetę. Czarna, futrzana kulka upodobała sobie najwyraźniej kolana Em, bo postanowiła sie położyć. Uśmiechnęła się sama do sb i wróciła do swojej pasjonującej lektury. Po około godzinie uznała, że czas się przespać. Szkoda, że wiedziała niewiele więcej o oksydazie niż kiedy wsiadała do pociągu. Maleństwo na jej kolanach dawno już spało. Ledwie zdażyła przysnąć i usłyszała niski ton mężczyzny.

 - Wygląda pani na bardzo smutną. - Em przez chwile zamarła. To było do niej? Nie, przecież ona śpi.

 - Czuje się tak, jak wyglądam. - odpowiedziała właścicielka czarnego maleństwa. Em spodziewała się raczej, że go spławi standardowym "jestem po prostu zmęczona", ona by tak zrobiła, gdyby to ją zapytano, o ile to wogóle było pytanie.

 - Jeśli ktoś sprowadza taki rodzaj smutku na kobiecą twarz, to znaczy, że nie jest tego smutku wart. - kontynuował mężczyzna złożywszy gazetę. Kobieta po drugiej stronie przedziału poruszyła się na siedzeniu, jakby nie spodziewała się, że konwersacja będzie miała ciąg dalszy.

 - Skąd pan wie, że to 'ktoś', a nie 'coś'? - zapytała

 - Taki rodzaj smutku potrafią wywołać tylko mężczyźni - wyjaśnił spokojnym głosem, jakby rozmawiali o pogodzie.

 - 'taki' rodzaj? - powtórzyła kobieta

 - Taki, przez który odechciewa się żyć. - Em zastanawiała się co jest nie tak z pasażerem z naprzeciwka. Psychopata? Gwałcieciel?

 - A co jeśli powiedziałabym panu, że mężczyzn jest dwóch i każdy z nich jest w równej mierze powodem do smutku? - zapytała rudo-blondynka.

 - Powiedziałbym, że rozumiem, dlaczego, od ponad godziny, znajduje pani coś interesującego w mijanych za oknem krajobrazach.

Zapadła cisza, przerywana stukotem kół na podkładach. Em zastanawiała się nad otworzeniem oczu. Chciała wiedzieć jaki wyraz twarzy ma mężczyzna.

 - Jak wy meżczyźni dokonujecie wyboru, jak podejnujecie decyzje? - zapytała z nienacka kobieta przy oknie.

 - Tak samo jak wy, robimy bilans 'za' i 'przeciw', tyle, że nasz jest zwykle uboższy od waszego - odpowiedział. Chyba nawet się uśmiechnął, sądząc po zmianie tonu głosu.

 - Nie da się zrobić bilansu bazując na emocjach. To nie jest zero-jedynkowy proces. To nie jest takie proste. Choć bardzo chciałabym, żeby było.

Em zastanawiała się jakim cudem ta kobieta mówi to wszystko obcemu mężczyźnie.

 - Oczywiście, że jest, tylko wy kobiety zawsze to komplikujecie. Kochasz go? - zapytał prosto z mostu.

 - Którego? 

 - No najpierw wybierz jednego, nie można myśleć o dwóch osobach naraz, to niezdrowe. - kiedy przeszli na 'ty'?

 - No ok, a co jeśli nie wiem? - Em nie wierzyła w to co słyszy.

 - To inaczej, kochałaś go? - pytał dalej.

 - Tak. - kobieta wydała z siebie cichy, gardłowy dźwięk, ledwie rozpoznawalny jako potwierdzenie.

 - Widział Cię taką, jaką ja Cię teraz widzę - smutną? 

 - Tak.

 - I co wtedy robił? - Em czuła nieodparta potrzebę otworzenia oczu, ale nie wiedziała jak zareagują na jej przypomnienie swojej obecności.

 - Kiedyś jego obecność pomagała. Mówił coś głupiego i zaczynałam się śmiać. - Em zaczęła się zastanawiać, czy to jej się przypadkiem nie śni.

 - Kiedyś, a teraz?

 - Teraz pewnie powiedziałby "nie rycz, sama tego chciałaś" - zaśmiała się gardłowo kobieta. Będzie płakać?

 - Czyli ten facet potrafiłby siedzieć naprzeciw Ciebie, widzieć, że po Twoim policzku spływają łzy i nie zrobić nic, żeby je zatrzymać? - jego głos brzmiał tak głęboko uspakajająco, że nawet Em poczuła się zrelaksowana. Kobieta nie odpowiedziała na jego pytanie.

 - Chyba znasz już odpowiedź - spokojnie wywnioskował z jej milczenia. Wstał zrzucając gazetę na podłogę przedziału. Em udała, że to ją obudziło.

 - A co z tym drugim? - zapytała kobieta, odwracając głowę, jakby zupełnie nie zauważała obecności Em.

 - Ktoś mądry kiedyś powiedział "Kochając dwie osoby, wybierz tą drugą, bo gdybyś naprawdę kochała pierwszego, nie zakochałabyś się w tym drugim". Myślę, że coś w tym jest. - uśmiechną się do niej ciepło. Em pomyślała, że kobiety musza umierać na widok tego uśmiechu. Jak mogła nie zauważyć, że jest tak przystojny, kiedy wsiadała do przedziału? Właścicielka kota zdawała się jednak tego nie zauważać. Mężczyzna zaczął zbierać swoje rzeczy, chyba wysiadał na głównej Wawie.

 - A jednak jestem tu gdzie jestem i czuję się tak jak się czuję... - powiedziała kobieta, chyba bardziej do szyby przedziałowego okna, niż do niego.

 - To od Ciebie zależy czy pozwolisz smutkowi zadomowić się na Twojej twarzy - odpowiedział ubierając płaszcz.

 - Zaczekaj - kobieta gwałtownie odwróciła głowę od okna - ja nawet nie znam Twojego imienia... - wydawała się byc bardzo zmartwiona tym faktem.

 - Wybierz jakieś, takie które nie kojarzy Ci się z żadnym byłym, teraźniejszym, ani przyszłym. Dzięki temu nie namiesza Ci to w głowie. - odpowiedział obdarowując ją jeszcze jednym uśmiechem.

 - Do widzenia - tym razem zwrócił się także do Em.

 - Do widzenia - wybąkneła Em zaskoczona, że zauważył jej obecność.

 - Dziękuję - odpowiedziała kobieta w rudo-blond włosach, po czym odwróciła twarz do okna i do końca podróży nie wypowiedziała już ani słowa.

 

 

 

Bo zwykle decyzje są już podjęte.

To godzenie się z rzeczywistością zajmuje nam tyle czasu.

Bo wciąż wydaje nam się, że możemy coś zmienić.

 

 

 

Scarlet - Lemon

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika lisabravenhard.

Informacje o lisabravenhard


Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Tania odzież zachodnia? ezekh114Złoty Pierścionek. ezekh114Just one shot jestersarmyDamme Carnival 2025! cherrykinn