Bardzo trudny okres nastał. Przemęczenie fizyczne, a najbardziej psychiczne daje się we znaki. Nie ma motywacji do robienia czegokolwiek, a co dopiero do pracy, czy wypadów. Nawet na ten wypad nie ma z kim wyruszyć, bo grono znajomych uścisliło się do minimum. Wszystko takie jakieś do dupy jest. Nuda też staje się nudna. Moje miesiące zmagań z tym wszystkim lecą jak ten deszcz za oknem. Nic nie ma w sobie motywacji. Dosłownie nic.
Problemy narastają, a rozwiązań brak. Na dodatek ten miszmasz w głowie, który nie pozwala skupić się na czymkolwiek innym. Trzeba znaleźć sobie jakieś sensowne zajęcie. Pić, pić, pić.
Done.