Wczoraj wróciłem z kolejnego wyjazdu. Tym razem pociąg zawiózł mnie w rejony Piły i Wałcza, a dokładnie nad Piławę. Czuję sentyment do tej rzeki, gdyż właśnie nią odbyłem mój pierwszy spływ kajakowy. Wyjechałem z Edkiem w czwartek rano, wróciliśmy w sobotę późnym wieczorem.
Wrażenia? Było genialnie. Pogoda nam naprawdę dopisała, nie było za gorąco, deszczu też nie widzieliśmy. Noce także były dość ciepłe, choć w tym dużą zasługę miał dobry śpiwór. Rzeka i okolice były niesamowite. Spotkaliśmy kilka saren, zająca. Wszędzie pełno zieleni, w niektórych miejscach miało się wrażenie, że przeniosło nas w inny wymiar. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował wyłowić kilku tamtejszych okoni. Zawsze znajdowałem chwilę, aby usiąść z wędką nad rzeką. Złowiłem 5 okoni i jestem z siebie zadowolony. Wszystkie wróciły do rzeki, gdyż jedzenia mieliśmy naprawdę dużo. Największym problemem były komary, cała masa upierdliwych owadów psuła nam nerwy, gryzły tylko po kostkach. Spotkaliśmy w Pile grupę sympatycznych kajakarzy z Warszawy, których z resztą serdecznie pozdrawiam. Wraz z nimi nakarmiliśmy pewnego żula żarciem z "chińskiego". Bardzo się ucieszył i w zamian za uczynek zagrał nam na harmonijce. Na naszych oczach wypił wino w 6 sek. po czym odparł niezadowolony, że "za długo".
Jestem bardzo zadowolony z wyprawy, chętnie wrócę w tamte miejsca, gdyż naprawdę mnie zauroczyły. Już nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu.
PS. Zawiozłem dzisiaj rower do serwisu. Mam miesiąc przerwy :-(
PS 2. Jutro mam wizytę u laryngologa w sprawie nurkowania, bardzo się stresuję...
"Nieużywane żelazo rdzewieje, stojąca woda traci swoją czystość i gdy jest zimno zamarza - podobnie bezczynność nadwątla żywotność umysłu" Leonardo da Vinci
--------
Habakuk - Dylan