Po ekscytującym zakończeniu soboty spodziewałem się, że następny dzień nie będzie gorszy. I tak też się stało. Rano zadzwonił do mnie Janusz z propozycją wyjścia na deskę. Nie zastanawiając się długo zgodziłem się i za chwilę byłem pod carrefourem. Dołączył do nas Starszy Kasztan ze swoją nową deskę za 49 zł Zaliczyłem kilka udanych impossible i shove-it'ów, upadek na kostkę i podarcie skarpetki oraz rzut pod samochód ratując deskę. Ogólnie, nie było źle.
Wróciłem do domu, umyłem się i wyruszyłem na olechów do Agnieszki, postanowiliśmy odwiedzić lasek za jej domem i porobić zdjęcia. Mimo bardzo słabego sprzętu udało mi się zrobić kilka naprawdę ciekawych ujęć. Znaleźliśmy dwa gniazda z wysiadującymi nań gołębiami, kilka grzybków - halucynków i mnóstwo, mnóstwo budzącej się do życia przyrody. Długi spacer na pewno mogę potraktować jako przygotowanie do rajdu. Po powrocie zjadłem obiad, nie będę się chwalil co przygotowałem, ale powiem, że było naprawdę smaczne =) Następnie udałem się z Markiem na zakupy do carrefoura. Wyjazd przecież w środę, a my jeszcze z żarciem daleko w polu. O dziwo poszło nam w miarę sprawnie, gorzej natomiast było przy kasie, gdy zobaczyłem na wyświetlaczu 90 zł. Cóż, w końcu jedziemy na cztery dni, pomyślałem, nie ma co liczyć pieniędzy, ważna jest zabawa! Jak już na początku napisalem, dzień był naprawdę ciekawy.
Trzy dni do wyjazdu.
--------
KSU - Moje Bieszczady