Potrzebuje sobie ulżyć,
bo to ponoć pomaga.
Znów dopadł mnie dół,
i się z nim sama zmagam.
Wezmę żyletkę,
zrobię dwie kreski.
I będę patrzeć jak krew,
tworzy na mej ręce kropelki.
Może poczuję spokój,
lub coś w tym stylu.
Bo nie daję już rady,
mój drogi Motylu.
Cierpię, bo Cię tu nie ma,
wiem, to z mojej winy.
Lecz staram się wszystko naprawić,
a Ty traktujesz mnie gorzej od padliny.