photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 27 WRZEŚNIA 2016

.

 

"On zaczął pierwszy:
- Kocham cię.
Ona wzruszyła ramionami ze złością, ale Tłumacz pospieszył z pomocą:
- On mówi, że ma cierpliwość i gotów jest wysłuchać Cię, a także postara się zrozumieć, co chcesz powiedzieć.
Ona chrząknęła i powiedziała z goryczą:
- Zawsze umiałeś pięknie mówić, ale czynów to się pewnie nigdy od Ciebie nie doczekam.
Tłumacz zwrócił się do niego i powiedział:
- Ona mówi, że też cię kocha i że tylko miłość pomogła jej to wszystko znieść.
On zaczął mówić i w Jego głosie brzmiało cierpienie:
- Nie mogę tak dłużej. Jesteś zawsze niezadowolona, cokolwiek bym nie zrobił. Ciągle mnie krytykujesz.
Tłumacz ponownie zwrócił się do Niej:
- On mówi, że ma przerośnięte i wrażliwe ego, które każe mu przyjmować wszystkie twoje słowa jak atak. Dlatego, wbrew swojej woli, zaczynam widzieć w tobie wroga.
Ona spojrzała na niego życzliwie. Już bez złości. W jej spojrzeniu pojawiła się czułość, a od czułości do miłości już tylko półtora kroku.
- Postaram się o tym pamiętać, ale musisz wydorośleć, wypadałoby przed czterdziestką&
Tłumacz zwrócił się do Niego&
& Wychodzili razem, ramię w ramię, prawie trzymali się za ręce. W progu On się odwrócił, spojrzał na Tłumacza i powiedział:
- Zawodowiec z ciebie! Gdzie takich rzeczy uczą, powiedz?
Tłumacz nie odpowiedział. Spojrzał tylko na Nią i bezgłośnie, poruszając tylko ustami przetłumaczył:
- On powiedział, że chce sam nauczyć się ciebie rozumieć."

 

 

Niedziela spędzona z M. w Karpaczu. Doszliśmy na Śnieżką, ale gdy schodziliśmy zapanowały ciemności. Z głębi lasu dochodziły nas przerażające ryki zwierzyny, jednak mając u boku takiego kompana nie sposób było się bać.

Kiedy usiedliśmy na skarpie wykorzystał okazję i przytulił mnie. Nieco niezdarne te nasze objęcia, on mnie tuli jak maskotkę, a jak podobnie jak maskotka nieco niezdarnie odpowiadam na tą pieszczotę. Nie wiem z czego to wynika, ale to żadna tragedia, trzeba się zgrać.

Pocałunek był słodki i kuszący. Staliśmy akurat w środku nocy na polnych bezludziach i oglądaliśmy gwiazdy. Niezdarnie się przytulaliśmy, aż w końcu przyciągnął moją twarz do siebie, całując mnie lekko. Nie wiem, czy na tym chciał zakończyć, ale odsunął się ode mnie, na co ja się przysunęłam i zaczęłam go całować trochę odważniej. Nasze usta i język ładnie ze sobą współgrają.

Rozmawia nam się nad wyraz cudownie. Mamy podobne podejście do wielu ważnych kwestii, a i pogadać z nim idzie na różne choćby głupie tematy.

ALE

Czuję, że to za szybko. Że to za szybko się dzieje. Mówi już o przyszłości, jakbyśmy znali się kilka miesięcy i tyle też byli ze sobą. A nie jesteśmy. Chce się spotykać codziennie. Pisz codziennie. Jest wokół mnie, w moim świecie, choć ja jeszcze nie do końca sama jestem pewna, czy go tu chcę. Pod wieloma względami to cudowny facet, ogarnięty i już widzę, że zrobi dla mnie wszystko. Ale to za wcześnie. Za szybko.

Uwielbiam te początkowe etapy, kiedy jest niepewność i trzeba się postarać, by drugą osobę przyciągnąć i zatrzymać. A ja już go mam. Już jest i mam poczucie, że wystarczy małe skinienie palca i będzie na zawołanie. Nie podoba mi się to, bo takie osoby ciężko szanować i docenić. Choć jest wart tego co najlepsze to boję się, że nie będę potrafiła mu tego zapewnić.

I to że jest taki czuły, ciągle mnie tuli i całuje. Na myśl przychodzi mi F., podobnie świata poza mną nie widział. Zrobiłby wszystko dla mnie. A ja odeszłam. Do S. I choć pod wieloma względami było mi z nim źle, to szanowałam to, że jest sobą ponad wszystko.

Więc wychodzi na to, że się jeszcze nie wyleczyłam. Że nie jestem gotowa pójść dalej.

Będę musiała poobserwować siebie i jeżeli tak dalej będzie to uciąć tą znajomość. Bo facet cudowny. A nie chcę go zranić czy zniszczyć. Znam go dopiero od piątku tak na prawdę. A już tyle wspólnych planów robi. Zbyt dalekosiężnych. Powiem mu to. Może przystopuje. Zatrzyma się.

Bo aktualnie jestem przerażona. Chcę go i nie chcę. Nie potrafię ogarnąć takiej prostej sprawy...

Wstyd mi za siebie :<