"Miała w sobie sporo z kota. Z jednej strony niezależna, chodziła swoimi drogami i była zadziorna. Potrzebowała zabawy, rozrywki i wrażeń. Emocji, które przyniosą jej ekscytację i poczucie zagrożenia. Potrafiła się w nich zatracić, ale odpowiednio dotknięta, odpowiednio przytrzymana& wychodziła z niej potrzebująca pieszczot kotka.Dzika, ale pragnąca udomowienia."
Minęło 31 dni. Miesiąc. Bez niego.
Jakoś się trzymam. Nie boję się samotności. Nie mam usilnej potrzeby wiązania się z kimś. Dobrze mi samej.
I dobrze się stało. To nie miało racji bytu. Już dawno powinnam to zakończyć. Ale... zawsze jakieś doświadczenie. Czegoś się o sobie dowiedziałam, wiem nad czym muszę popracować. I zrobię to.
Miałam zrobić w tym miesiącu tatuaż. Ale zapisałam się na pole dance i i tak byłam chora, więc... później.
Daje radę. Trzymam się. Optymistycznie i radośnie. Czasami mnie łapie wspomnienie. Czy myśl. O nim.
Ale mija. Pozwalam jej odejść. Nie trzymam się tego kurczowo.
Czeka mnie inne. Lepsze.
Tak. Wierzę w to.