"On był ukierunkowany wewnętrznie. Nie narzucał się. Nie chodziło jednak o to, że lekceważył, że zbywał kogoś. Dopiero trzeba go było nacisnąć, żeby zaczął się kontakt. Wtedy okazywało się, że to człowiek otwarty. Widać było, że zna swoją wartość. Chyba czuł, że wyprzedza wszystkich, a ponieważ nie był zbyt śmiały, skrywał się za tym."
Wojciech Plewiński o Zdzisławie Beksińskim
Uzmysłowiłam sobie, że ciągle na coś czekam. Nie zauważając, że już jestem dokładnie w tym miejscu w którym chciałam się znaleźć. Nie jest to do końca to, czego się spodziewałam, ale to akurat najmniejszy z problemów. A jednak, fakt ten zaburza nieco moje podejście, które powinno być bardziej realistyczno-optymistyczne. To chyba najgorsze co mogło mnie spotkać - nie zauważyć, że dotarłam do raju, o którym tak długo śniłam.
Niedługo wrócę do domu i trochę boję się, że wrócę do punku wyjścia. Czasami marzy mi się powrót, ale tylko po to, by zamknąć się w tych czterech ścianach, które znam i które tak nie przerażają. Strach przed podejmowaniem nowych wyzwań jest dość powszechny, wiem, aczkolwiek wiele o nas mówi nasze podejście do niego. Moje jest wyrazem nieprawdopodobnej fobii, którą niby pokonałam, ale rany jakie odniosłam po tej bitwie są dalej i czasami znowu krwawią. Staram się je nosić z dumą i nie wstydzić się ich, bo wroga najłatwiej pokonać nie okazując mu słabości, a raczej szukając w nim elementów, które mogą przynieść nam korzyść. Wierzę, że i w tej sprawie jakieś korzyści są. Głęboko w to wierzę.
Poza tym jestem niewolnicą swoich wewnętrzych demonów, a także biologii, która w czasie miesiąca zaburza wewnętrzną równowagę i usypia, utula i wczepia do samej duszy smutek i zwątpienie. Niby błaha rzecz - hormony. A jednak czuję, jakbym była inną osobą. Mam nadzieję, że można to kontrolować. Mam nadzieję, że się tego nauczę.
Mam za dużo czasu. Nudzę i się i szukam w odmętach umysłu spraw, które przerodzić się mogą w problem. I tak się dzieje. Nasza podświadomość ma ogromną moc.