'ostatnio strasznie schudłaś..'
'zacznij jeść.'
'więcej jedzenia!'
'odchudzasz się?'
'Jezu, na niej można żebra liczyć.'
'albo kręgi..'
'to nawet nie jest ładne, ty po prostu jesteś okropnie chuda.'
dajcie mi wszyscy kurwa święty spokój.
mam dość tego gadania. po prostu MAM DOŚĆ. gówno wiedzą. jem, a nie powinnam. daleko mi do bycia 'za chudą'. co to w ogóle znaczy?..
nie muszę się nikomu podobać. to moje ciało, robię z nim co chcę. równie dobrze ja mogę komuś powiedzieć, że nie podobają mi się jego fałdy na brzuchu.
'ja się po prostu boję, że serio trafisz kiedyś na jakiś 'odwyk''. z ust przyjaciółki, która zdawała się na to 'zlewać' i jedynie jeździć po mnie, że 'te kości są takie ohydne', wyśmiewać, że 'przytyję kiedy wezmę łyka herbaty, przecież ma aż 2 łyżeczki cukru!' i marudzić, że nie chcę już jeść z nią pizzy - brzmi to co najmniej śmiesznie. już pomijając fakt,że to zwyczajnie idiotyczne.
[a jutro zakupy zamiast szkoły, mnóstwo chodzenia, mnóstwo spalonych kalorii.. jednym słowem pięknie.]
wybaczcie,że znowu zaniedbuję. napiszę coś więcej jak znajdę chwilę. i wenę..