Tak, to co napiszę będzie absolutnie niepoprawne politycznie.
***
Wczoraj pewna byłam, że dzięki miesięcznicom Kaczyńskiego jestem uodporniona na "Tragedię Smoleńską".
Dziś jednak, podczas gdy ja ciężko pracowałam, moja siostra włączyła tv. Kiedy zobaczyłam archiwalne wydania wiadomości coś się we mnie poruszyło. Zobaczyłam fotografie 96 ofiar. A w biało-czerwone szarfy obramowane były tylko dwie-pary prezydenckiej. I nagle obudził się we mnie zbuntowany dziki zwierz- "Czyli, że pozostali byli mniej ważni, bo nie obijali się w pałacu prezydenckim za grubą gotówkę?! Bo musieli faktycznie pracować z narażeniem zdrowia i-jak widać życia?
Mam na myśli oficerów bor-u, pilotów i stewardesy, o których się zapomniało.
***
Rocznica zrobiła dziś dla mnie coś jeszcze. Kiedy leciały owe archiwalne reportaże ja postanowiłam wejść w siebie- (pomedytować) i zobaczyć co ja takiego napisałam dokładnie rok temu na wiadomy temat.
Co dziwne po przeczytaniu tamtej notki nie poczułam zażenowania pt: "co ja za bzdury pisałam", a nawet przeciwnie- doszłam do wniosku, że tamte słowa są dla mnie nadal aktualne, i nadal każą mi myśleć- o innych, i o moich odczuciach.
***
Kolejna niespodzianka dnia dzisiejszego: poszłam do kościoła. mama i Mela wzięły mnie z zaskoczenia, z ulicy kiedy wracałam do domu, i przypomniały że obiecałam Meli że z nią pójdę. Tak więc poszłam i na ołtarzu zobaczyłam wizerunek Jana Pawła II... nie, nie wizje, tylko ilustrację ;)
Ale wizerunek ten ponownie dał mi do myślenia:
Dlaczego obudził się we mnie bunt, że o Kaczyńskim mówi się wciąż a o nie publicznych obywatelach opinia publiczna milczy? I jak to się stało, że media tak szybko zapomniały o naszym papieżu?
***
Przypomniałam sobie zwłoki Papieża- byłam tak pewna, że to żart- w końcu Karol Wojtyła znany był z poczucia humoru... Do tej pory pamiętam moją pierwszą myśl, gdy zobaczyłam zwłoki: "Kto każe nam oglądać woskową figurę i gdzie jest papież- prima aprilis już w końcu się skończyło, ten żart trwa zbyt długo"
Byłam młoda i nieuświadomiona. I tak pewna, że papież za chwilę wyskoczy z okrzykiem "Prima Aprilis! Ale was nabrałem"
Nadal pamiętam pilnujących Go karabinierów. Prezentowali się niezwykle godnie w swoich mundurach, w oczach mieli smutek, a na tważy wypisane żal i troskę...
Pamiętam też jak po wyjściu z bazyliki zobaczyliśmy kolaż- z wielu zdjęć różnych ludzi utworzono podobiznę zmarłego. Mama dołączyła tam zdjęcie taty i Meli, których tam nie było.
I noc pod gołym niebem w zimnym śpiworze. Byłam uparta, chciałam spać sama, i chyba bym zamarzła. Na szczęście mama połączyła nasze śpiwory, co pozwoliło nam się nieco ogrzać. Nieopodal całą tą noc płonęło ognisko, do późnych godzin śpiewano pieśni, wielokrotnie barkę-ulubioną pieśń papieża.
Następny dzień uświadomił wszystkim, którzy jak ja metodą wyparcia odsunęli od siebie świadomość śmierci tego Wielkiego Polaka, że to koniec.
To nie żart. Trumna zostaje wyniesiona. Rozpoczyna się msza. Z tego wszystkiego pamiętam tylko zapłakaną ciemnoskórą zakonnicę, którą pocieszała moja mama i pewną dziewczynę.
Dziewczyna ta nocowała na tym samym polu co my. Rano widziałam, jak od swojego chłopaka dostała czerwoną różę.
Ta róża została symbolicznie oddana Ojcu świętemu- ta dziewczyna umocowała ją na barierce oddzielającą wiernych od bazyliki. Barierek tych było naprawdę dużo, a po geście tej zakochanej panny zaroiło się na nich od kwiatów.
***
Podczas mszy ksiądz powiedział:
Ostatnie słowo Jana Pawła II to: AMEM- niech się stanie wedle woli Ojca.
Więc AMEN- szukałeś nas, a teraz my odnajdujemy Ciebie w twej twórczości.