Moje życie ostatnio nie rysuje się różowo... Właściwie jest to cholerny ciemny tunel... A ja staram się nie oszaleć w natłoku ciężkich doświadczeń.
Ale ja (chyba wyuczona optymistka) staram się szukać pozytywów... I znajduję je;)
Najpierw spałam na podłodze(bo chciałam, a nie bo musiałam;P), więc szukając pozytywów nie dmuchałam materaca ustnie- materac 2osobowy- tylko załatwiłam wspaniałą pompkę elektryczna;D
I byłam cała w skowronkach do czasu, aż chcąc przesunąć go bliżej ściany nie zrobiłam ogromniastej dziury- zahaczyłam o kant grzejnika...
Ale znowu pozytywy- poszłam szukać pomocy wśród gości(coś nade mną czuwa, akurat grillowaliśmy;D). I oczywiście ocalona- Krzysiu stwierdził że spróbuje pomóc...;D
No ale znowu spać na podłodze? I ponownie pokaz mojego szczęścia- mamy drugi materac 2osobowy;)
Co prawda uchodzi z niego powietrze i znowu śpię na podłodze, bo nie mam jak nadmuchać materaca, ale Iza przywiozła już "dziurawy" materac naprawiony przez Krzycha;)
To taki przykład jak ostatnio moje życie serwuje mi wzloty i upadki;)
Ale dewiza "don't worry, be happy" raczej się sprawdza, choć czasem do tego, żeby inni postrzegali mnie jako zadowoloną optymistkę zużywam cały zapas energii...
Ale szukajmy pozytywów;)
Na zakończenie chcę podziękować pewnej wspaniałej dziewczynie za to, że mogę na nią liczyć i że mam się komu wypłakać, gdy sytuacja mnie przerasta