Hej Kochane ;*
Ale się dzisiaj nachodziłam! Moje nogi umierają, ale to dobrze :D Chodziłam ok. 6 godzin. jakby to podsumować, bez przerw na odpoczynek ;)
Najpierw pojechałam z rodzinką do Niemiec do zoo. Ale się nagłaskałam zwierzaczków xD Nawet bawiłam się na placu zabaw jak dzieciak, ale to dlatego, że mam młodszego brata, który wszędzie mnie zaciągnie :D Później byliśmy na festynie i chodziliśmy sobie po straganach :)
Jedzeniowo w miarę spoko. Może mogłam sobie darować oscypka i trochę tego podpłomyka z serem, którego zjadłam, ale przez to, że tyle chodziłam, a słońce grzało niemiłosiernie było mi strasznie słabo, a niczego lepszego na straganach nie było.
Wczoraj po całym dniu się zważyłam i było 68,1! Po całym dniu, podkreślam :D Więc uwolniłam się od mojej najgorszej wagi która była jeszcze w czerwcu, czyli jakieś 70 z przecinkiem. Mam nadzieję, że powoli będzie coraz to mniej. Czasem pytam samą siebie jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu...
Będę walczyć dopóki nie będę mogła powiedzieć sama o sobie, że jestem szczupła!