Ach taaaak..
Dla mojego ulubionego pijanego Wyznawcy .:D
Samemu ciężko unieść problemy wszystkich dookoła. Chęć pomocy i czynienia dobra powoli zniszczy cię od środka. Nie stawisz czoła sam wszelkim przeciwnościom. Nie zbawisz świata, nie zmienisz rzeczywistości, a ponad to , nie będziesz mógł zająć się samym sobą, bo cały czas będziesz rozwiązywać cudze problemy i rozterki. Teoretycznie umiesz asertywnie odpowiedzieć nie, jednak kiedy bliska osoba mówi ci coś dla niej przykrego, nie potrafisz być obojętny. Zadręczasz się, przejmujesz, usiłujesz pomóc z całych sił, ostrzec przed ponownym popełnieniem błędu. Tak trudno jest komukolwiek coś wytłumaczyć bez ingerowania w jego życie, bez próbowania nastawienia go na według nas prawidłową drogę. Nie potrafimy sami podejmować decyzji, a zmuszamy innych, żeby to robili i jeszcze najczęściej za nas jednocześnie nie pozwalając im tego robić. To brzmi tak bardzo paradoksalnie, ale takie są realia. Liczymy, że ktoś wybierze coś za nas, po to, żeby po chwili się na niego obrazić za ciągłe wtrącanie.. Zastanówmy się, czego tak naprawde żądamy i czy nie jest to za wiele. I co dajemy innym od siebie w zamian za to, jak wiele otrzymujemy.
"And I will swallow my pride.
You're the one that I love.
And I'm saying goodbye.
Say something, I'm giving up on you.
And I'm sorry that I couldn't get to you.
And anywhere, I would have followed you.
Oh say something, I'm giving up on you."