Wczorajszy dzień jakże ciężki, ale cholernie konstruktywny. Można powiedzieć, że w pewnym sensie wszystko idzie "zgodnie z planem".
Ostatnio nasuwają mi się na myśl słowa Paulo Coelho z "Alchemika":
"Jeżeli czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie temu pragnieniu."
Zalatuje mi tutaj prawem przyciągania, chociaż ostatecznie to się raczej z nim nie zgadza.
10 dni do końca wakacji. Wyliczyłem, że oprócz paru milionów dolarów potrzebuję jakieś 70 złotych na kupno kilku pierdół. Szkoda, bo nie mam skąd tego wziąć niestety. Ale gorąco tego pragnę!
*****
Myślę nad moją wspinaczką. Szczerze się obawiam, że mój mostek nie zdąży się odrodzić z popiołów do października, a to z kolei będzie dla mnie bardzo nie miłe.
Brakuje mi tego. Sama myśl "wspinaczka" ukazuje mi kolorową ścianę. Te kolorki to dla mnie niemalże synonim radości. Euforii. Widzę te wszystkie chwyty, wiem jak się za nie zabierać. Te magiczne pozycje.
Myślenie o tym jak do cholery zabrać się za ten moment. Jak się ustawić... I te momenty kiedy wreszcie po tylu próbach, po tylu razach mówienia sobie "DOBRA! JESZCZE RAZ, TERAZ SIE UDA" - wreszcie przechodzę dany moment. I dumny sygnał "mam blok", który oznacza, że kolejny przeciwnik wreszcie ze mną poległ.
Świetnie pamiętam najcięższe momenty. Z niektórymi męczyłem się dosłownie tygodniami. Czasami nawet więcej niż miesiąc to zajmowało. Jeden głupi moment. Kilka sekund. Kilka sekund najprawdziwszej na świecie doskonałości kiedy dbamy o każdy szczegół, wszystko robimy idealnie i się udaje.
I nie można spoczywać na laurach, tylko iść dalej z zimną krwią.
Przecież to jest prawdziwe życie!
Jeszcze nie raz będę tu o tym monologi pisał.
Sory.
*****
Jestem cały wypełniony strachem. Boję się wszystkiego dookoła, a spokojny jestem tylko o nieliczne sprawy. A miałem być taki odważny! Może prawdziwa odwaga, to nie jest brak strachu? Może jest to raczej umiejętność chwilowego zatrzymania go w sobie wtedy, kiedy należy?
Mężczyzna zawsze musi robić to co należy i kiedy należy, bo przecież "kobiety i dzieci mogą być beztroskie - my nie".
Myślę, że niektórzy gotowi są nie zgodzić się z cytatem z "Ojca chrzestnego", ale ja jestem zdania, że jest prawdziwszy niż może się wydawać komukolwiek, łącznie ze mną.
*****
Dużo myślę. Mam wrażenie, że od 4 lat myślę coraz to więcej i wyciągam coraz więcej wniosków, które są coraz częściej trafne.
Jak tak dalej pójdzie, to głowa mi eksploduje. Wolałbym się przedtem napić piwa szczerze powiedziawszy. Brakuje mi tego smaku. Tylko że... Nie mam z kim.
Brakuje mi Cie chłopie. Brakuje mi Ciebie, artystko. I Ciebie...
*****
Zabawne ile jest w stanie zdziałać nadzieja. Jeżeli jeszcze dodamy strach, to mamy mieszankę iście wybuchową. To jest dla człowieka jak paliwo dla samochodu.
Zauważyłem, że im bardziej akceptujemy siebie. Im mniej walczymy. Im bardziej spostrzegamy wygląd swojej najciemniejszej strony, tym lepsza staje się ta jasna strona.
Spostrzegłem też jedną ciekawą kwestię. Mianowicie, że mimo tego, iż przez tyle lat ciągle się czegoś dowiaduje, ciągle wydaję się stawać mądrzejszy, to mimo tego nadal nie widzę końca. Odnoszę nawet wrażenie, że nie jestem w połowie tej podróży spowodowanej głodem mądrości. Żeby to chociaż w 1/4...
Rok. Półtorej roku temu. Byłem kimś zupełnie innym. Zupełnie. Czytając swoje własne słowa nie poznaję go. Prawdę mówiąc byłem trochę żałosny. Teraz co prawda też siebie mam za takiego, ale nieporównywalnie słabiej do tamtego.
*****
Dobra, już nie mam za bardzo chęci na kontynuacje tego wpisu. Zdaje się, że jestem trochę zmęczony. Kawy przestają na mnie działać co jest przerażające.
Życzę Wam miłego dnia.