"I hate to turn up out of the blue uninvited
But I couldn't stay away I couldn't fight it
I had hoped you'd see my face and that you'd be reminded
That for me, it isn't over
Never mind, I'll find someone like you
I wish nothing but the best for you, too
Don't forget me, I beg, I remember you said
Sometimes it lasts in love, but sometimes it hurts instead, yeah"
Wyobraźcie sobie, że zaczynam ten wpis, tymi słowami już 3 raz. Po prostu nie mogłem się za niego zabrać...
Odnoszę nieodparte wrażenie, że jest... Kurcze, całkiem ok. Zauważyłem, że wiele powodów upadków emocjonalnych wynika z tego, że po prostu stajemy przed wyborem i nie mamy pojęcia, czy jest dobry, a potem jeszcze, kiedy już wybierzemy to pytanie do nas wraca tj. czy aby postąpiliśmy dobrze. W ten sposób wpędzamy się w prawie nieunikniony dołek i... Cóż... Jest źle.
Dopóty, dopóki nie stwierdzimy, że rzeczywiście to było najlepsze rozwiązanie, albo dopóki nie pogodzimy się z tym, że wybraliśmy to gorsze i hmm... No stało się.
Ja mam wrażenie, że obecnie jestem na odpowiedniej drodze. W sensie dokonuję w głównej mierze dobrych wyborów. Chociaż z drugiej strony... Każdy wybór chyba ma w sobie po trochu tego pozytywnego znaczenia, ale też negatywnego i to, czy był dobry to kwestia stosunku części pozytywnej do negatywnej, oraz porównanie z drugą możliwością. Także ostatecznie żaden wybór nie jest w 100% dobry moim zdaniem... To cholernie zawiłe, a chyba nie chce mi się wchodzić bardziej w tą filozofię, bo na ten tydzień mam jej zdecydowanie dość.
*****
Najnowszy Mad Max rządzi. Tak. Po prostu rządzi. Lepszy niż poprzednie części, czego jakoś się po nim nie spodziewałem... Tzn. w sumie spodziewałem się, albo raczej miałem nadzieję jak to ja... Ale jednak! Zaskoczył mnie. Jeny... Zaskoczył? To słowo jest za słabe... On mnie kompletnie oszołomił, zaszokował i wszystkie synonimy tych słów, które jeszcze je wzmacniają. Nawet Wall-E tak na mnie nie wpłynął mocno.
Jutro oglądam drugi raz... Choćby nie wiem co.
*****
Jakiś czas temu mówiłem o zmianach. Nie chodzi mi teraz, że się skończyły, bo absolutnie nie, ale zauważyłem, że czuję się kompletnie inaczej niż 2 tygodnie temu. W zupełności. Wiecie co jest zabawne? Że w tej czarnej rozpaczy moje samopoczucie i tak określam jako lepsze niż przed tym wszystkim. Nie bardzo to rozumiem.
A chcę zrozumieć...
Chyba chodzi o to, że przed tym jakoś tkwiło we mnie wiele niepewności, oraz byłem w jakiś sposób znudzony wszystkim. Nie chodzi mi o to, że to jakaś rozrywka się wydarzyła - absolutnie nie. Po prostu dostałem cały szereg konstruktywnych bodźców myślowych, które to bardzo spożytkowałem i zacząłem podejmować decyzje, które z kolei chyba mocno wpłynęły na moje życie, na moją przyszłość. No nie tyle chyba, co na pewno.
Nie szukam usprawiedliwień dla tego, co robię źle, nie chcę nawet czuć się usprawiedliwiony. Czuję, że nie przejmuję się rzeczami nieistotnymi, a z kolei szukam tych, które istotne rzeczywiście są.
*****
"Dokąd mamy podążać,
ci, którzy przemierzamy te Pustkowia w poszukiwaniu lepszych siebie?"
Boże... Jestem cholernie zaintrygowany tymi słowami.
W ciągu kilku dni zmieniłem swoją koncepcję świata dość mocno. Podstawowe stare prawdy oczywiście się zachowały, ale zaszła pewna istotna zmiana.
I niedługo najdzie mnie fala euforycznej fascynacji jakimś odkryciem, którym Was zamęcze. Albo zachowam dla siebie uznając, że jest kwestią zbyt indywidualną. Kto wie?
*****
Pobrałem tomik wierszy dość mocno nagrodzony i kompletnie mi się nie spodobał. Niedługo po doprowadzeniu się za pośrednictwem nowej lektury do szewskiej pasji postanowiłem się nie poddawać i znaleźć inną. W ten sposób odkryłem "Chirurgiczną precyzję" Stanisława Barańczaka, która najpierw mnie zaciekawiła swoją budową, chwilę później mocno zaintrygowała, następnie wprawiając w euforię swoją zaje*istością, a na końcu wpędzając w dołek i kompleksy, bo cholera jasna... Nigdy, choćbym się ze*rał nie będę umiał pisać tak pięknie. Nigdy.
Niedługo później po prostu przerwałem, bo stwierdziłem, że cholera jeszcze wpadnę w depresję czy coś, ale niestety. Muszę do tego wrócić, jeżeli chcę być chociaż trochę dobry. Dam radę.
Ciągle mi siedzi też w głowie stwierdzenie, jakoby pisanie wierszy to była po prostu sztuka układania pięknych zdań. Takie proste... Takie prawdziwe...
*****
Postanowiłem zrobić mały myk, który przybliży mnie do porządku w szafie. Wywaliłem z niej natłok cudzych ubrań (innego domownika) przenosząc go do innej szafy i teraz mam miejsce na masę wieszaków. Trochę pokombinuję i nie będę musiał składać ubrań - będę je wieszał i porządek wreszcie po latach nieładu zostanie osiągnięty.
Dla niektórych może to się wydać oczywiste, ale hmm... nigdy nie mierzcie nikogo swoją miarą.
Do tego znalazłem moją starą piżamkę w selduska i przerobiłem na szmatę do wycierania biurka :D Niech się cieszy, że się na coś jeszcze przyda.
*****
Pamiętam jak powiedziałeś do mnie w szkole:
"O Adele to bym Cie nie podejrzewał Tomek"
Czy jakoś tak. Pomyślałem wtedy "oj człowieku jak Ty mało o mnie wiesz...".
Heh
*****
O! Bym zapomniał.
Kończę dzisiaj 17.5 roku ludki moje :D Dokładnie rok temu mniej więcej o tej porze byłem na basenie. Nie polecam skakania na główkę z wieży, jeżeli ledwo się opanowało ze słupka. Nie polecam.
*****
Cholera chciałbym tu napisać coś więcej, ale nie mam pomysłów :/ Także trzymajcie się i pamiętajcie...
Albo nie. Jeszcze nie.
Inni zdjęcia: Za drzewem patkigdNocą patkigd;) patkigdHeheheejeheh patkigd:) patkigdNa skuterze patkigdNa tle armaty patkigdMy :* patkigd;) patkigdNad morzem patkigd