jest tyle cudów natury które bez zastanowienia odruchowo niszczymy, mechanicznie jak spuszczanie wody w wucecie. Niszczymy uczucia, dążymy do niszczenia drugiego człowieka, chcemy niszczyć bo wtedy czujemy się silniejsi niż cały durny świat. Niszczymy jedyne zielone tereny wolne od szponów biurokratów i pustych lalek chcących kolejne galerie handlowe, niszczymy wolność i piękno niezważając na to że trafiamy pod gilotynę systemu i "tych na górze". Nie ma juz siły, nie ma już mocy w tym wszystkim co robimy. Mało ludzi z pasją, mało decyzji ważnych ale i szalonych. Wszyscy czują że coś trzeba zmienić, ale żeby ruszyć cokolwiek, np swój zajmujący 3 krzesła zadek nikt si nie kwapi. Taki świat.
Dziś byłam w szoku, Anioł Śmierci zrobił nam miłą niespodziankę, i się uśmiechnął nawet. Zonk.
Na przedstawionym zdjęciu widać jak Ania bawi się barwnikami do tkanin ;)
i coś dla ucha, gdy to słysze widzę starego kabrioleta pędzącego przez pustynię, ah, piękne.