photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 8 KWIETNIA 2011

Teen movies, wstęp.

   "Teen Movies" - gatunek właściwie nieznany w naszym kraju, a co dopiero obecny, skoro u nas powstają jedynie przegłupie komedie lub filmy hagiograficzne. W tłumaczeniu dosłownym można by nazwać je po prostu "filmami dla młodzieży" i chyba nawet istnieje taka kategoria na Filmwebie, ale to solidne wypaczenie. Bo można wrzucić do jednego worka Tajemnicę Sagali, Power Rangers i American Pie ale jaki to ma sens? Pojawia się tu bardzo typowy problem, z którym mam do czynienia ostatnio częściej: jak przetłumaczyć coś zrozumiałego w lot dla autochtonów, bo wrośnięte w ich kulturę na język przystepny dla kogoś kompletnie z zewnątrz? Na język międzynarodowy. Może właśnie dlatego esperanto nie miało racji bytu - język bez tożsamości nie znajdzie użytkowników.
   Tzw. "international english" czy "business english" jest podobno używany jedynie przez nieanglojęzycznych ludzi. Oczywiście nie mówiąc od urodzenia po angielsku ciężko mi to sprawdzić, ale podobno największe trudności w dogadaniu się na świecie mają anglojęzyczni. Używają określeń i wyrażeń naturalnych dla nich, kompletnie niezrozumiałych dla człowieka dukającego "I am". Dla mnie też, oczywiście. O ile łatwo domyśleć się, że "close your barn" (zamknij swoją stajnię) to zwrócenie uwagi na otwarty rozporek (logiczne, nie? :)) to już ciężko domyśleć się dlaczego ludzie, którzy nas denerwują to przerwy między pośladkami (assholes, dosł. dziury w dupie).
   Takie "station wagon" na przykład. Oficjalne tłumaczenie na nasze to kombi. Tylko, że amerykanin słyszący station wagon ma na myśli samochód, do którego wsiądzie 6 osób, a oprócz tego do bagażnika wejdzie stół do pingponga. Tłumaczenie "station wagon" jako "ogromne amerykańskie kombii z parolitrowym silnikiem" jest dobre dla encyklopedii, ale nie w filmie czy książce.
   W jednej z wyciętych scen z Powrotu do Przyszłosci Marty pyta doktora co będzie jeśli incydent ze swoją matką skrzywi go na tyle, że w przyszłości zostanie gejem ("gay"). Doktor pyta go "a dlaczego miałbyś nie być szczęśliwy?" ("gay" znaczy również wesołka, takie było też chyba pierwotne znaczenie). Nie znajduje na razie sposobu by przełożyć to na polski zachowując żart oryginału. A przekładając literacko czy przybliżam widzowi film czy wręcz przeciwnie - oddalam go od sensu, tworząc jakby nowe linie dialogowe? Mitologiczna prawda tłumaczy, że tłumaczenia jak Kobiety są albo wierne, albo piękne, znajduje potwierdzenie po raz kolejny ;]
   A jedna z najprzyjemniejszych sfer ludzkiego życia czyli jedzenie? Bigos. Tłumaczony przez nas na "lekcjach" angielskiego (na samo wspomnienie rzygać mnie się chce) jako hunter's stew (gulasz myśliwski?). Ale jak przetłumaczyć inaczej? ;] Francuskie andouille, kiełbasa posiadająca własne hasło na wikipedii (ile ja się nakombinowałem, żeby zrozumieć co to za słowo, to drugie w wyrażeniu "c'est l'andouille" :)). Rosjanie na przykład, wogóle się nie pieprzyli, w swoim tłumaczeniu nie uwzględnili żadnych niuansów i napisali całkiem własny dialog.
   A co z językami niezmiernie podobnymi? Czeska miłość to "laska" i chyba człowiek, który napisał czeską piosenkę "Padnij na kolana przed jego miłością" nie wiedział co czyni [polecam wyszukać frazę "czech piece of my heart"].
   Język jest naszym narzędziem komunikacji, nasze myśli układamy posługując się słowami. Problem w tym, że każde pasmo zniekształca komunikat pierwotny. Chrzanić obce języki, każdy z nas mówi innym. Kręgi znaczeniowe tak często się nie pokrywają i tym sposobem wracam znowu do tematu wzajemnego zrozumienia. Między dwojgiem ludzi, między chłopakiem a dziewczyną, rodzicami i dziećmi itp. Ale to wszystko jest mniej istotne niż zrozumienie siebie.
   I o tym właśnie chyba są "teen movies". O zrozumieniu. O ludziach stojacych w tym samym najdziwniejszym, najtrudniejszym, najpiękniejszym momencie życia co My.

 

 

 

 


   I warto było do tych filmów zajrzeć, wiem, że to miał być główny temat moich dzisiejszych bazgrołów, ale ilekroć słysząc piękną muzykę i siadam do klawiatury czuję się jakbym grał na pianinie. To wspaniałe uskrzydlające uczucie tworzenia, ciekawe, że właściwie nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. Ale racją jest, że siadam, a kompozycje, zdania tworzą się same, słowa układają się jak nuty, a ja zaczynając nie wiem jeszcze o czym tekst na koniec będzie ;]
   Co nie zmienia faktu, że chcialbym opisać moja ostatnią podróż do drugiej połowy lat 80tych i twórczości Johna Hughesa (ale również Joela Schumachera). Moim zdaniem, sztuka powinna poruszać. Oglądając film, słuchając muzyki czy czytając książkę powinienem wsiąknąć, wejść do środka, zanurzyć się, niemal poczuć się częścią świata przedstawionego. Wtedy uważam, że film był dobry. Może dlatego moje oceny na filmwebie są tak nieadekwatne do artystycznych walorów dzieł.
   To zabawne, że właściwie nie oglądam filmów, które mi się nie podobają. Wybieram te, których jestem niemal pewny, że będą moimi ulubionymi ;]
   Ale to wszystko innym razem.
  
   Jedynie by wczuć się w klimat, na dobry początek reklamówka Amnesty International z "młodymi gwiazdami epoki". Ciekawie wygląda kiedy podają adres pocztowy. Ciekawie jest też kiedy zdacie sobie sprawę, że opowiadając o prześladowaniach młodych ludzi "w ponad 50 krajach świata" mówią tez o Polsce :)
  

Komentarze

~woj "Teen movies" jak przystało na j. angielski odnosi się do więcej niż jednego gatunku i tu pojawia się coś co według mnie jest o wiele bardziej interesujące. I tu polecam Pana Larrego Clarka, który przoduje zdecydowanie w tym kierunku, genialne Kids (1995) [klimat 90's aż się czuje przez ekran], nieco słabsze Ken Park (2002). Na siłe można jeszcze wrzucić The Wackness czy bryckie Skinsy.
09/04/2011 14:24:35
liefdevryheidtaak Jak słyszę "klimat lat 90tych" to mnie kusi by zobaczyć, ale rzecz w tym, że filmy które oglądam są może proste, ale mówią o zwyczajnych ludziach i zwyczajnym życiu. A filmy Larrego Clarka czy The Wackness... Po prostu decyzje o przyszłości podejmujemy wszyscy, ale tylko niewielki margines jest ćpunami, dilerami narkotyków, dupcyngielami czy ma HIV.
10/04/2011 1:04:06
~jow Clarka oglądam bo genialnie portretuje właśnie ten margines, w którym bądź co bądź jest więcej prostoty i prawdy niż w życiu "zwyczajnych" ludzi i może dlatego lubie ten temat. A The Wackness to owszem tylko dla klimatu;D no może jeszcze Olivii trochę:P
10/04/2011 23:42:49