- Urlop? - wyrzucił z siebie wyraźnie zdziwiony. Nie był zdenerwowany, jego prośba zaskoczyła go na tyle, że zawiesił jedynie głos i wpatrywał się w niego tępym spojrzeniem oczekując na słowo wyjaśnienia. Bardziej z ciekawości chciał wiedzieć niż obowiązku. - Wiesz, że nie ma z tym żadnego problemu, w Nieskończoności i Wieczności Twój urlop nie robi żadnej różnicy, z resztą przecież Szef podjął pozytywną decyzję jeszcze zanim wpadłeś na ten pomysł, ale... źle Ci tu?
- Nie, nie. To znaczy... - zaczął niewyraźnie, bo ciężko mu było wytłumaczyć którejkolwiek z istot doskonałych pomysł tak niedorzeczny i dziwaczny dla każdego po tej stronie Bram Niebieskich. - Każdy z nas bywa tam niemal codziennie na swojej zmianie... ale to nie to samo... bo widzisz... oni ... oni nie wiedzą, oni wątpią.
- Czy Ty chcesz spróbować grzechu? - odpowiedział mu jednocześnie śmiejąc się.
- Nie, wiesz przecież, że w swej doskonałości nie potrafimy grzeszyć - gdyby potrafił się denerwować zdenerwowałby się teraz, poczułby odrazę do ignorancji swojego przełożonego. Ale nie potrafił, a w jego rozmówcy również nie było przecież cienia skazy, powodu do okazania mu niechęci. W końcu dodał:
- Chciałbym móc... przeżyć. Tak... przeżyć.
***
Spoglądał w dal, stojąc lekko przygarbiony, z rękami złożonymi z tyłu, Jego starczą ale pełną wigoru twarz pokrywała gęsta biała broda, niemal koloru szat, które powiedzieć, że były śnieżnobiałe byłoby za mało.
- Widzisz, mój przyjacielu... Posyłamy takich młokosów w teren, zamiast trzymać ich w szkolnych murach czy nad papierkami i mija niewiele czasu i proszą o urlop. A ja przecież wiem co się dzieje w ich sercach. Widzę jak wracają z pracy i tęsknią. A przecież tutaj podobno niczego nam nie brakuje - uśmiechnął się do swoich słów podkreślając ich ironiczny wydźwięk.
- Więc czemu tam schodzą przybierając śmiertelną formę? Tak kruchą i niedoskonałą. Niewiedzącą i ograniczoną w czasie i przestrzeni. Ciągle wątpiącą, ulegającą pokusom. Łudzącą się i spadającą. Słodkogorzką. Płaczącą. Będącą jedynie kolejną formą bakterii. Będącą jedynie skupiskiem cząstek. Samolubną, podatną na każde przeciwności. I jeszcze tak krótki ten urlop, że muszą skupić się na tym co najważniejsze by dobrze go spędzić. Kiedy spędzając go u nas mieliby niepomiernie więcej czasu. Czemu tam się wogóle udają?
- To jak wiesz to po co pytasz- odparł mu Starzec i oddalił się. I choć nie wydał z siebie żadnego głosu to wydawało się, że jego pełen serdeczności śmiech słychać przez całą Wieczność.
***
- Tylko tyle Ci dał? Parę chwil i z powrotem do pracy?
- Aha, ale to normalne. Nikt nie dostaje dłuższego okresu urlopowego gdy udaje się Tam. A On przecież wie gdzie każdy z nas się wybiera.
- To nie zdążysz niczego prawie zobaczyć.
- Być może... - odparł wymijająco.
- To jak na tak krótko się udało Ci wyrwać od zapieprzania, to co zamierzasz robić?
- Nie wiem. Po prostu nie wiem. Rozejrzę się i skupię na tym co będzie najważniejsze. Starając się jednak nie odwracać wzroku od tego co zobaczę po drodze.
- Ile Ci dni dokładnie dał?
- Tydzień. Ale zastrzegł, że może mnie ściągnąć szybciej jak zajdzie taka potrzeba.
- To u Nich to jest ... ile?... kilkadziesiąt lat?
- No jakoś tak będzie...
- Dobra, ja muszę lecieć - poklepał go po ramieniu i pożegnał się. Odszedł parę kroków i zawołał na odchodnym - No to nic, trzymaj się. Pytanie jest proste. Szef dał Ci tydzień żebyś się porządnie zabawił*. Pytanie "co zrobisz?"
*zbawił
Inni zdjęcia: Zegar kolejowy ? ezekh114Blu-tu. ezekh114Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 2/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 3/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 1/4 activegamesOkno felgebelCiekawa cegla felgebelCiekawa latarnia felgebelGryzmoły felgebel