witam.
dawno nie pisałam,
bo nic się nie zmieniło.. nadal jestem gruba.
Żadne diety cut nie pomogły. Ćwiczenia rzuciłam, bo magisterka i zajmowanie się domem nie dały mi na to czasu, ba.. nie miałam i nie mam dalej ochoty ćwiczyć. Pierdotki, typu nie jedz chleba, węgli.. sratata nic nie warta :) tu się szykuje, piekę własne keto bułki, obtaczam mięsko w panierce kokosowej.. sratata tutututu no i BUM, tu obiadek z rodzinką.. tam mielony, tam schabowy, tam zupka z mąką. No i po co mi to było? skoro spitoliłam sprawę? HE? wróciły kilosy jak nic. Nawet się nie waże, bo po co? By się zdołować? A co jedynie straciłam? HAJS W PORTFELU. Na co mogłam wydać? Na kosmetyki, ubrania, słodki flirt (tak, gram w to.. i się nie wstydze.. chociaż tam mogę grać chudą Suśką i poczuć się chuda.. jestem nienormalna, może te diety zjadły mój mózg :) wracam do liczenia pieprzonych kalori.. i nie, nie bedzie dietki typu zdrowa dieta to podstawa! - jedz więcej kalorii, nie ścinaj, bo metaboliz Ci spadnie.. HAHAHAHAHAH, pls. Wiem po sobie, jak nie utnę kalorii to nic nie pójdzie. Serio ludziska, byłam laską kiedyś tam w gimnazjum, jadłam marne 1000 kcal i uwaga, ćwiczyłam jak głupia.. miałam zapał, byłam młoda i chętna do działania. No i schudłam sporo :) nawet to trzymałam, jak się nie obżerałam jak teraz, więc pierdoloty, że trzeba żreć 2000 kcal, to śmiech na sali. Nie wierze w to :) no chyba że, bym zapieprzała na siłowni. Niestety nie mam kasiastych rodziców, by mieć hajs na imprezki, siłownie i jeszcze bachory rodzić, bo przecież niańkę - czyli rodziców, można wykorzystywać do końca, prawda? Tak, mówię tu o kimś, tak zżera mnie zazdrość.. bo gdy widze jak jakaś panienka - młoda matka polka ledwo 20 lat skończyła i już ma dziecko, mieszkanie za friko, telefon za friko, opłaty za friko i nie musi się o nic martwić.. to mnie do cholery zżera zazdrość. Do tego laska może sobie hasać na siłce i ma lepszą ode mnie figurę, bo ją kurwa na to stać- będąc bezrobotną.. TO JA SIĘ PYTAM, GDZIE TU SPRAWIEDLIWOŚĆ?
dodam, zę dopiero laska liceum skończyła.. a ja tu licencjat, magister może będzie (jak się nauczę) i zero szans na dobrą pracę. CUDOWNIE, PRAWDA?
do tego jestem gruba, mam problemy z cera, włosami, z zębami .. z nerwami. kurka prawie ze wszystkim.
Tak, musiałam się wygadać, wypłakać, wypisać, napisać... I BUM. Trochę mi lepiej i wiem że nie powinnam zazdrościć innym i kurde wziąć się za siebie, to grzech narzekać i pękać z zazdrości, tak ludziska, ja sobie zdaje sprawę naprawdę. ech, muszę się ogarnąć.
może przejde do tego, co dziś zeżarłam?
No więc.
- dwie kanapki z chlebem bezglutenu
- szynka czosnkowa, ser bez laktozy.
- liczę 250 kcal, bo nie wiem ile ta głupia szynka ma kalorii.
potem kawa z mamusią.. dodałam do kawki mleczka bez laktozy, I dwa ciastka z marmoladą (CUKIER CUKIER, MIAŁAM OMIJAĆ!!!! dobrze wiedziaałam o tym, ale bez słodziku nie mogłam wypić tej kofeiny) - 200 kcal liczę.
Nie wiem co na obiad, ale pewnie bitki z sosem (mąka, ale nic nie poradzę bo nie jestem u siebie -_-), postaram się zjeść mniej i z kaszą gryczaną.
Zapewne dziś będę znów piła alkohol, bo babski wieczór się szykuje i no.powrót do coli light, ostatnio piłam same napoje z CUKREM, masakra. Dolicze do bilansu.
20 GRUDNIA 2017
18 GRUDNIA 2017
16 GRUDNIA 2017
10 WRZEŚNIA 2017
6 KWIETNIA 2017
4 MARCA 2017
7 LUTEGO 2017
27 STYCZNIA 2017
Wszystkie wpisyphotoblog
12 MAJA 2016