Kolejny dzień minął bezpowrotnie.
A ona znów chodziła ubrana jedynie w coś, czego nie umiała się pozbyć.
Jej szlafrok był coraz cięższy,
A kapcie na nogach uniemożliwiały stawianie pewnych kroków.
To była Niepewność.
Codziennie się uśmiechała,
Raz szeroko, raz po prostu delikatnie.
Uśmiechała się głównie wtedy, gdy nie miała na to ochoty.
Robiła to, by odstraszyć coś, czego nie umiała się pozbyć.
To był Strach.
Widziała go przecież bardzo często
Częściej, niż kiedykolwiek pragnęła.
I chociaż wiedziała, że jest na wyciągnięcie ręki
Nie potrafiła być tak szczęśliwa, jak on by chciał.
Nie potrafiła pozbyć się Wątpliwości.
Im częściej on był przy niej
Im szczerzej się do niej uśmiechał
Im rzadziej zostawała sama
Im mniej zapewniał, że będzie
Tym bardziej się Bała.
Niegdyś powtarzała, że nigdy nie dopuści do tego,
By zaczęło jej na kimś zależeć.
Chociaż śniła o wielkim szczęściu, o ciepłych dłoniach i wielkim wparciu
Nie wierzyła, że jawa potrafi stać się rzeczywistością.
I gdy to wszystko ją spotkało
I gdy zaczęła to dostrzegać i rozumieć
I gdy zaczęła to na sobie odczuwać
Ogarniał ją jedynie coraz większy smutek i przerażanie.
Teraz jedynie potrafi krzyczeć milczeniem,
Przecież w ciszy ten krzyk najlepiej i najszybciej się rozprzestrzenia.
Mówi sercem, nie używając słów.
Pragnie by był, by został.
Ale nie ma odwagi, by wypowiedzieć to na głos.
By urzeczywistnić każde z tych głęboko skrywanych słów.
Użytkownik lichan
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.