Filip, Filip, Filip Srilip. Mogłabym wstawić jakieś inne zdjęcie, ale niestety- nie posiadam.
Czekamy na telefon od ojca jego, a męż mego. Ten człowiek uważa, że jest głową rodziny, jednak myli się. Głową tej rodziny jestem ja, koniec z pater noster, patronarz... nie pamiętam jak się to nazywało, ale chodzi o wzór rodziny gdzie rządzi facet. Nie ważne.
Nic ciekawgo się ostatnio nie dzieje. Filip sobie normalnie rośnie, ja zrobiłam vegan naleśniki które średnio mi wyszły. Za to ostatnio zrobiłam pesto z pokrzywy którą własnoręcznie zebrałam i jestem z siebie dumna. Telefony, listy i te sprawy. Przeraża mnie czystość mojego sumienia, przez to ono zaczyna gryźć w już dawno zapomniane miejsca. Ciekawe jak się to dalej potoczy.