Właśnie dziś zakończyłyśmy nasz pijacki i imprezowy maraton! Trwał od czwartku włącznie, aż do wczoraj. Ledwie żyjemy! Ratują nas słoiki, które dostałam od babci pocztą polską. Wiecie.. takie świąteczne specjały prosto z Wołomina, barszcze, bigosy, makowce :D
Kolaż powyżej przedstawia tak w pigułce każdy dzień naszego imprezowego mindfucka :D
Jak widzicie działo się duuuużo dziwnych rzeczy jak np. spotkanie konia w tramwaju.
Nasz pierwszy sylwester to było COŚ! Spędzałyśmy go w gronie najlepszych przyjaciół, u chłopaka którego poznałysmy w dniu imprezy i z dwiema chinkami, więc było bardzo crazy i international. Nigdy nie zapomnimy tego tygodnia! Był wspaniały!!
K. i N.