Po szkole wracam głodna do domu, bo przecież nie będę przy "nich wszystkich" jeść.
Gdy wchodze do domu czuję unoszący sie aromat obiadu: naleśniki z zerem, z dżemem... i zapach cukru waniliowego.
Od razu pojawia się pytanie zjesz czy nie zjesz? głos w głowie stanowczo mówi nie i nagle z dialogu wybija mnie głos mamy- siadaj w kuchni zjedz obiad.
Mówię, że dopiero zjadłam bułkę którą dała mi do szkoły (spoczywa w śmietniku).
Mama zła krzyczy, że nie po to gotowała obiad żebym teraz go nie zjadła, konsekwentnie kówi żebym przyszła do kuchni i zjadła chociaż jednego.
W odzewie trzaskam drzwiami do pokoju siadam przy biórku i kłóce się ze samą sobą przez kolejne 15 minut- zjeśc czy nie?
W końcu zrywam się z krzesła i poszłam do kuchni .
Otwieram lodówkę, wzrokiem oplatam wszystkie pułki przypominająć sobie smak każdego produktu (bez próbowania), biorę naleśniki wącham dotykam ciasto głośno chrupie, ślina produkuje się na zwiększonych obrotach po czym szybko odkładam z powtotem , robię kawę z mlekiem 2% (40kalorii) i uciekam do pokoju zwanym przeze mnie bezpieczną kryjówką zakładam suchawki na uszy i staram się zagłuszyć dwa głosy w głowie:
ale pyszne były te naleśniki zjedz coś przecież jesteś głodna oraz
nie możesz tego zjeśc jeśli zjesz pokażesz swoją słabość, przegrasz po raz kolejny a przecież chcesz być chuda prawda ?