jakkolwiek.
jakkolwiek.
jakkolwiek.
- co to za ziemniak w ogóle?
- mówi się bambus a nie ziemniak jakiś!
i wcale nie - jakkolwiek.
po miesiącach ciszy taka trochę zmęczona jestem natłokiem... wszystkiego. tak naprawdę to te oczy, palce i usta ruszające się bez przerwy, które niczym się nie różnią prócz tembru głosu. a ten, a tamten, a wiesz, jak to nie wiesz?! boze jaki przypal, matko jakie nudy... może by tak nie narzekać? ..... glupia suka. a to akurat prawda ! :)
coś jest inaczej, jak ktoś słucha twojego oddechu, gdy zasypiasz. albo zabiera kołdre w nocy i zimne stopy przeplata przez łydki. szkoda tylko, że to nogi takie ogolone, z tym, co sie nigdy nie goli byłoby pewno przyjemniej.
a bodajbym!
ale... bodaj co?
zmęczona jestem tak po prostu.
ale mimo wszystko z dzicięcym zachwytem oddycham tym powietrzem. bo prawdziwie niesamowity jest śmiech, który echem tłucze się w mojej głowie, bo łałok, bo szczur, bo ruda mniej ruda, a na nowym mieście korki. i jakże niespójna byłaby wizja przyszłości, gdybym znów wstawać miała nieoczekując tego, że ktoścośgdzieś każdy sobie a tak naprawdę to wszyscy razem. chodźmy na kawę, obejrzyjmy tap madl, ale jak sól rozsypią znów to się zezłoszcze. idziemy do 15, tam nasze miejsce, tak mawiają.
i temu prawda nie pozostaje już dłużej tylko w myśli - nasze istnienie ma sens tylko w innych istnieniach.
a tak po głowie ostatnio mi krąży ten Ghandi pieprzony :
"cokolwiek w życiu robisz nie ma to większego znaczenia ale ważne jest, żebyś to zrobił bo nikt inny nie zrobi tego za ciebie"
i może temu ten zachwyt. a może, morze?
walczę, i wygram. bo jestem swoim najgorszym, najcięższym, najsurowszym przeciwnikiem.
wygram.
na pewno.
a potem wszystko będzie dobrze.
a tak w ogóle to wcale nie muszę z nim chodzić, żeby był moim mężem.
chyba?
a Królowa wyrywa sobie Pióra ze skrzydeł, które w końcu zaczęły jej wyrastać. jeszcze rok. 300ileśdni. bodajbym nie wiem co, przyjarana chodzić nie będę.
#soplicamalinowa
https://www.youtube.com/watch?v=GCdwKhTtNNw